Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie?

Witajcie.
W zasadzie, to u mnie chyba nic nowego. Znaczy, pomijając oczywiście fakt, że u mnie w firmie szykują się wielkie zmiany, to nic nowego.
Zapytacie pewnie, o jakie zmiany chodzi? Na tyle, na ile jestem w stanie, już tłumaczę.
Stworzyli nowy system, który się nazywa Intranet. Nie wiem, czy dobrze napisałam nazwę, podejrzewam, że tak.
Całość ma polegać na tym, że wszyscy pracownicy, niezależnie od tego, w jakim uczestniczą projekcie, mają się do tego logować i będzie im się wyświetlało zadanie, które mają aktualnie przydzielone. Głównie chodzi o naliczanie czasu pracy, bo niektórzy to sobie z tym czasem igrają jak mogą. Wiecie, albo nie wykorzystują przerw, albo coś i to jest takie… No wiadomo. A przecież swój czas pracy wyrobić trzeba. No i druga kwestia, to zaczynanie pracy o konkretnej godzinie.
Wcześniej było tak, że można było zaczynać pracę od szóstej rano. Są hardcorowcy, którzy zaczynają pracę już o czwartej, a nawet przed, nie wiem za jakie grzechy, po o tej porze, z reguły, człowiek smacznie śpi i śpi sny słodkie bądź nie. W każdym razie, ci hardcorowcy właśnie tak zaczynali, dzięki czemu mogli wcześniej sobie kończyć. Ja też się zaliczałam do hardcorowców, tylko tych mniejszych, bo zaczynałam i, jak na razie, jeszcze zaczynam od szóstej. Ale to ma się niedługo zmienić i firma ma startować od siódmej, a co za tym idzie, wszyscy mają startować od siódmej. Dla mnie niby wielkiej różnicy nie ma, chociaż o trzynastej to już mi się mózg lasuje od tych wszystkich cyferek i cyfereczek, natomiast ci, którzy do tej pory zaczynali tak wcześnie… No, naprawdę im współczuję, bo załatwiać coś po czternastej, jak tego się na przykład załatwić po tej konkretnej godzinie nie da… No nie wiem. Zobaczymy w ogóle, jak ten cały system się będzie sprawdzał.
Mają bardzo rozległe plany, jeśli idzie o ten cały nowy system, a co z tego wyjdzie? Się okaże.
Poza tym spałam dzisiaj tak lewo, że bardziej chyba nie można. Nie dość, że zasnęłam o drugiej, to się budziłam równo co pół godziny, a ostatnim razem to co dwdazieścia minut. Naprawdę, nikomu nie polecam takiego spania, bo to nie było wcale nic fajnego.
Ale przynajmniej wymyślił mi się pomysł na nowy rozdział mojego FF i jak tylko będę w lepszej formie niż obecnie, to go napiszę. Ale przyznam się Wam, że nie wiem, skąd mi się to wzięło, naprawdę.
No nic, uciekam, bo pisałam ten wpis z przerwami, bo co chwilkę wrzucałam rekorda do bazy, no i tak. A teraz jestem na produktach antybakteryjnych i obecnie męczę ośrodki zdrowia w mazowieckim i tego jest tyle, że to jakaś masakra. Mam nadzieję, że do piątku się z tym uporam.
Trzymajcie się i do następnego wpisu. Może dzisiaj się z Wami podzielę pewną pioseneczką. Bo właśnie u mnie leci i przypomniały mi się stare dobre czasy, jak miałam fazę na ten zespół, taką, że żałowałam, że nie udało mi się nigdy być na ich koncercie.
Pozdrówki.
A. J.

P.S. Nowy system pól tekstowych sprawdza sięfantastycznie. <3

Kategorie
Co tam u mnie

Muzyczka zza okna

Kategorie
Co tam u mnie

Muzyczka zza okna (Zapowiedź)

Witajcie.
Ja, szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, kto to i co to. To brzmi tak, jakby ktoś sobie grał na flecie,
tak o, amatorsko, ale tak już jest od jakiejś godziny, jak nie dłużej, więc nie wiem, czy ktoś tak sobie
gra, czy to gdzieś leci. W każdym razie, podrzucam Wam tyle, ile udało mi się zarejestrować. Musiałam
to pogłośnić, także mam nadzieję, że coś usłyszycie.
Pozdrawiam.

Kategorie
Co tam u mnie

Szalona rozmowa z Profesorem I., czyli co nam do głowy przyszło. :D

Witajcie.
Ten wpis będzie krótki, a raczej na pewno wyjaśniający obecną głupawkę. 😀
Przepraszam, Dawidzie, ale muszę, bo to mnie zabiło. 😀 😀 😀

Dawid: Ja zaś zapraszam do lektury recenzji Zobowiązania.
Ja: Ja zobowiązanie czytałam, 🙂 Znaczy, nie skończyłam chyba, ale dużo przeczytałam i bardzo mi się podobało.
Dawid: No widzisz. 🙂
Ja: Nie, tak się składa, że nie widzę. 😀 😀 😀
Dawid: Seeerio? Nie wiedziałem, współczuję, to musi być straszne. 😀
Ja: Hahahaha, nie no, spokojnie, już się do tego przyzwyczaiłam. 😀 Ale dziękuę za troskę. 😀
Dawid. Tylko wiesz. Czasem czuję się, jakbym zmagał się dokładnie z tym samym problemem, dziwne, nie?
Ja: Bardzo dziwne. A co Ci dolega, może mogę jakoś pomóc?
Dawid: Dobre pytanie, myślę, że przede wszystkim syndrom profesora idioty.
A z racji, że przez chwilę nie odpisywałam, dostałam wiadomość o treści: Zamilkłaś. Zaraziłaś się czy co? 😀
Ja: Syndrom Profesora Idioty? A jaki jest syndrom Profesroa Idioty.
Dawid: Myślę, że przede wszystkim problem w tym, że ja nie widzę przeszkód. W efekcie zwykle na nie wpadam. 😀 😀 😀
Ja: No tak się składa, że ja… Yyy… też ich nie widzę, co w efekcie… yyy… daje dokładnie ten sam efekt, co u Ciebie. Co w takim razie z tym należy zrobić? 😀
Dawid: Osiemnastoletnie przeszło badania doprowadziły mnie do konstatacji, że są trzy sensowne możliwości.
Ja: Jakie? Ceikawa jestem.
Dawid: Po pierwsze, możesz kupić sobie czołg i jeździć z włączonymi karabinami i od tej pory to przeszkody będą się bały ciebie zamiast ty ich. Po drugie, możesz stwierdzić, że tak w sumie to fajnie się o wszystko zahaczać i potykać.
Ja: A po trzecie? 😀 😀 😀
Dawid: A po trzecie, wiesz… Ponoć wymyślili coś takiego, jak jakaś czarna różdżka, nie, czekaj, inaczej, czarna laska, eee, biała laska. Ponoć to pomaga w tym wypadku, ale, nie wiem, na oczy takiej nie widziałem. 😀 😀 😀
Ja: 😀 😀 😀 Co do tej trzeciej informacji, też o tym słyszałam i też jej na oczy nie widziałam. Ale ci, którzy ją widzieli, twierdzą, że podobno pomaga. 😀 😀 😀 Pytanie tylko, w ilu procentach ona się sprawdza. Może czas, byśmy i my to przetestowali?
Dawid: No właśnie to jest taki paradoks. Wszyscy widzący twierdzą, że są bardzo pomocne dla niewidomych, a wiele osób je widziało. A widzisz, niby dla niewidomych produkt, a żaden niewidomy nigdy, ale to przenigdy ich nie widział.
Ja: No właśnie, to jest bardzo paradoksalne. Może niewidomym by się przydał jakiś czujnik, czy jakieś inne urządzenie, które by sprawiło, że ci niewidomi by te laski zobaczyli?
Dawid: Ale wtedy prawdopodobnie nie byłyby już potrzebne. 😀 😀 😀 BTW. Opowiadałem ci o tym, jak wyłożyłem się na gruszce?
Ja: Co zrobiłeś, przepraszam? 😀 😀 😀
Dawid: To było dawno temu we wrześniu roku pańskiego 2016. Nie wiem czy wiesz, ale ja mieszkam na wsi, sporo więc tu drzew i innych dziwnych rzeczy.
Ja: No, yyy, mam tego świadomość, jakby nie patrzeć. 😀 😀 😀
Dawid: Ja mam ze szkoły możliwości dojazdu dość sporo, bo trzy numery autobusów zatrzymują się blisko mojego domu, każdy na innym przystanku. Ja normalnie wracam jedynką bądź piątką, ale kiedyś wypadło mi wyjątkowo wracać czwórką. Ja znałem jej przystanek, nie wiedziałem pod ówczas jednak, że drzewo, które mijałem każdym razem przechodząc z ulicy Ogrodowej na ulicę Jaśminową to grusza. A jak wiadomo, jesienią owoce lubią dojrzewać i spadać na ziemię. Kiedy więc wracałem z tego autobusu i przechodziłem przez ulicę, nagle coś mnie pacnęło w kurtkę. Pierwsza myśl to deszcz, ale przecie ani nie było to mokre, ani nie padało, what's going on.
Ja: I… Yyyy… Co? Miałeś bliskie spotkanie z gruszą? 😀 Poznałeś jej gniew? 😀
Dawid: No więc uznałem, że może o coś zahaczyłem, jakiś murek, płotek, nie wiem, no idea o co chodziło. No więc cofam się do tyłu, żeby zobaczyć co tam jest. Będąc pewnym, że z tyłu żadnej przeszkody nie ma, bo dopiero co tam stałem, cofnąłem się dość nieuważnie, tam nie ma ulicy w znaczeniu jezdni samochodowej, pewnie się więc czułem. Tylko, że na ziemi była już, o czym nie wiedziałem, gruszka. Gruszki są dość twarte i lekko zaokrąglone, no więc na tej gruszce się potknąłem i wylądowałem na ziemi. Potem całą drogę do domu miałem zagwostkę, co właściwie się odstawiło. 😀 😀 😀 I dopiero ktoś z domowników mnie olśnił, że to jest grusza. 😀 😀 😀
Ja: Czyli dobrze sformułowałam pytanie. Nadziałeś się na gniew… yyy… gruszki. 😀 😀 😀 Po prostu, się nie bardzo polubiliście. 😀 Znaczy ona nie bardzo polubiła się z Tobą. To przykre. 😀
Dawid: Taaaa. Nieźle się potem uśmiałem, najlepsze, jak ja się głowiłem, co tu się dzieje. 😀 😀 😀
Ja: Właśnie to sobie wyobraziłam i umarłam. Także, ie wiem, czy masz tego świadomość, ale piszesz z duchem. 😀
Dawid: Hahahahaha, teraz już mam. 😀
Ja: No więc skoro masz tąświadomość, to… yyy… jak się czujesz, rozmawiając z duchem? 😀
Dawid: Wiesz co, ja tam nie widzę różnicy. 😀
Ja: Rozumiem, że duch jest tak samo nienormalny, jak żywa ja? 😀
Dawid: Na to wygląda. 😀
Ja: Cieszy mnie to bardzo. Zasadniczo, duchy się raczej nie zmieniają. 😀 😀 😀 Znaczy, yyy, takie duchy, jak ja. 😀 😀 😀
Dawid: Eeeee, ta dyskusja stanowczo zaczyna powodować error w moim mózgu. 😀
Ja: A to dlaczego? :O
Dawid: Przez duchy. 😀
Ja: Ale że, to znaczy, co? Nie lubisz duchów?
Dawid: Angeliko, po prostu stwierdziłem, że error w moim mózgu powoduje próba wyobrażenia sobie twojego ducha. 😀
Ja: Oioioioioioioj, to smutne. 😀 To znaczy, że faktycznie masz error. 😀

Tym pozytywnym akcentem Was zostawiam i pozdrawiam, bo osobiście, padłam i nie wstałam. 😀

Kategorie
Co tam u mnie

Zabawa Zoomem, czyli pierwszy testowy wpis

Kategorie
Co tam u mnie

O ostatnim weekendzie słów kilka

Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie?

Kategorie
Co tam u mnie

Elten mi dziś zwariował

Witajcie.
Elten mi dziś oszalał, zwriował, whatever.
Sprawa ma się tak. Uruchamiam laptopa z hibernacji, po czym wchodzę, odpalam Eltena, bo on był zamknięty.
Więc go sobie ze startu odpalam. I co się dzieje? Nie mogę zrobić nic. Ani strzałkami ani enterem, ani
niczym. Zachowywało się to tak, jakby padły mi klawisze w klawiaturze. Ale nie padły, bo wszędzie było
ok. Ale restart komputera na szczęście pomógł. Ale to było naprawdę, bardzo, bardzo dziwne. 😀

Kategorie
Co tam u mnie

Przeziębienie trwa w najlepsze, a ja mam… refleksje?

Witajcie.
Właśnie okazało się, jak bardzo jestem mało inteligentna. Szuokałam przycisku, zamiast zwyczajnie nacisnąć tabulator. Jakoś nie pomyślałam, że na iOS też można tak zrobić. 😀 Ale do rzeczy.
Moje przeziębienie trwa w najlepsze. Myślę, że od piątku na pewno. Ale przebadałam się, bo mój cudowny kaszel jest naprawdę niekiedy masakryczny i przeszkadza, w nocy zwłaszcza, ale daję radę. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz lepiej.
No, a co do mojej refleksji, którą miałam… Hm, to tak sobie myślę, że czasem warto jest wspominać. Wspominać rzeczy piękne, które się kiedyś przydarzyły. Warto do nich wracać, zawsze jakoś tak się lepiej człowiekowi robi na duszy.
Tym dość nietypowym akcentem kończę. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, iż ten wpis taki jakiś krótki i trochę bez sensu.
Pozdrówki.
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

Kilka słów o nowym mieszkaniu, czyli co, gdzie i jak

EltenLink