Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie?

Witajcie.
Przydałoby się coś sensownego naskrobać. Nie wiem, naprawdę nie wiem, co z tego wyjdzie, ale się postaram. 🙂
Zacznijmy może od tego, że miałam bardzo intensywny weekend. W sobotę praktycznie cały dzień spędziłam w Arkadii. Kupiłam sobie sandały, takie fajne i do tego torebkę pasującą nie tylko kolorem, ale i materiałem. 🙂 Naprawdę, dzień ten pod względem zakupów i nie tylko zakupów, bo ogólnie, był bardzo udany.
W niedzielę za to byłam w Manekinie na moim ukochanym naleśniku. Yyy, czy naleśnik może być ukochany? 😀 Ok, nie rozwódźmy się na ten temat. 😀 Yyy… Czy tak można napisać? Nie, zwątpię dzisiaj w siebie, mam problem ze składnią zdaniową.
Mieliśmy też jechać do Arkadii, ale się w niedzielę tak pogoda popsuła, że nie dało rady. Polska zniszczyła system, przegrywając z Kolumbią, ale o tym nie ma, co pisać, bo to jest jeden wielki dramat i aż szkoda słów. A uwierzcie, oglądałam ten mecz, nie do końca, ale oglądałam i… to był naprawdę jeden wielki koszmar.
No, a w sobotę jadę do Moni. Na cały piękny tydzień. 🙂 A z drugim tygodniem urlopu nadal nie wiem, co zrobię, bo wszystko zależy od tego, jak się czynniki życiowe potoczą. Są dwie opcje, albo wrócę do Warszawy, albo znowu wyląduję w Poznaniu i może naprawdę uda mi się spotkać z Krystianem, zanim nie będzie za późno. Niezorientowanych odsyłam do wpisu "Spieszmy się kochać ludzi, czyli o tym, jakie życie jest kruche".
Także, podsumowując, Monia, nadchodzę, przygotuj się. 😀 Zostały trzy dni bez dzisiejszego.
P.S. Ktoś podsunie, co można robić przez siedem godzin w pociągiu? No przecież ja tam zwariuję. 🙂
Pozdrawiam.
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

uch, jak gorąco, buch, jak gorąco, czyli szlak by trafił tę pogodę

Witajcie.
Co u mnie? W zasadzie, od ostatniego wpisu przemyśleniowego, niewiele się zmieniło, poza pogodą, która doprowadza mnie do białej gorączki.
Jest tak gorąco i tak mnie głowa boli, że ja ledwo jestem w stanie się na pracy skupić. A Snape mówiący Avada Kedavra, co mniej więcej minutę, w najlepszym razie, zamiast pomagać, tylko utrudnia. 😀 Więc słuchajcie, jak tu żyć?
Z takich ciekawszych rzeczy, ma dzisiaj kurier przyjść, a dokładniej trzech kurierów, no chyba, że jeden kurier przyniesie trzy paczki, bo chyba wszystkie trzy są z tej samej firmy kurierskiej, no dobra, na pewno dwie, ale się okaże to później.
Nic, kończę i idę starać się pracować dalej, chociaż nie jest to wcale proste.
Miała przyjechać moja mama na weekend, z bratem i ze znajomym, ale oni też nie cierpią upałów, u nas to rodzinne, także też raczej nie przyjadą.
No i na koniec, żeby było ciekawiej, wydzwaniają do mnie spamy, tych telefonów potrafi być po dwa na dzień. Gdyby nie aplikacja TrueCaller, byłoby ich jeszcze więcej, więc dzięki Bogu, że coś takiego istnieje.
Teraz na serio kończę.
Trzymajcie się i do następnego. Postarajcie się nie ugotować. W taką pogodę to się nawet nie bardzo chce jeść.
A. J.
Edit: Jeden kurier przyniósł wszystkie trzy paczki. Wokuś jest świetny, nawet łopatkę dali nam do kompletu, taką drewnianą. 🙂 Kocyki i prześcieradełka też są fajne, no i prezent dla mamy też wygląda na bardzo interesujący, ale nie wiem, bo jest tak ładnie zapakowany w papier i przewiązany wstążką, że nie zamierzam tego psuć, liczę natomiast, że jej się spodoba, tym bardziej, że to jest to, co ona lubi, z dodatkiem. 🙂

Kategorie
Co tam u mnie

Wreszcie pada. :) A właściwie leje

Kategorie
Co tam u mnie

Elektronika mnie zawodzi

Witajcie.
Dzisiaj przychodzę, by ponarzekać. 🙂
Jak wskazuje tytuł wpisu, elektronika mnie zawodzi. Ale po kolei.
Jakiś czas temu moja Sansa Clip Plus postanowiła, że będzie się psuć. No i zasadniczo, to jej się udało. Jej awaria polega na tym, że się potrafi wyłączyć w najmniej oczekiwanym momencie. Do pewnego momentu pomagało podłączenie jej na chwilkę pod prąd, odłączenie i jakoś działała. W tym momencie natomiast nawet to nie pomaga.
A na dokładkę, jakby było tego mało, mój iPad Air czteroletni też przestaje się ze mną lubić. To, że muli jak nie wiem na iOS-ie 11 pomijam, chociaż po ostatniej aktualizacji trochę mu się rensponsywność poprawiła. Teraz natomiast mi się zaczął przegrzewać, wyłączać i tak w kółeczko. Nie wiem, co prawda, po jakim czasie mi się wyłącza od jego pierwszego użycia i po tym jak gra, bo tego nie sprawdzałam. Także tak to jest, że mam jakiegoś pecha do sprzętów niestety.
Tyle, jeśli idzie o moją zawodzącą mnie elektronikę.
Trzymajcie się i wybaczcie narzekanie.
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

Łapcie ptaszki zza okna śpiewające tak pięknie o 04:36 nad ranem

Kategorie
Co tam u mnie

Ja zaraz oszaleję! Czyli o tym, jak pięknie wiercą za ścianą

Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie?

Witajcie.
Zaniedbałam bloga. Tak, wiem. Ostatni wpis był o jkichś marnych komputerach, znaczy kawały o komputerach, a ode mnie samej ani słowa.
No więc po kolei.
Przez ostatni tydzień była u nas Paulina, zwana Lewą bądź Linuxem, jak kto woli. Pośpiewałyśmy trochę, ona również dorobiła się tego samego Zooma, którego mam i ja i Dawid, także jest naprawdę fajnie. 🙂
Poza tym? Poza tym to nic ciekawego w sumie. Miałam przeplatany tydzień, bo nie wzięłam urlopu, więc było ciekawie, bo w poniedziałek do pracy, we wtorek wolne, w środę praca, w czwartek wolne, w piątek praca, no i weekend, który niestety się kończy.
Tak sobie myślę, że chciałabym w zasadzie urlop. Ale do niego jeszcze trochę, bo prawie dwa miesiące.
Planuję w trakcie tego urlopu jechać do Monii i nawiedzić przy okazji moją rodzinkę, jak będę od niej wracać, bo jakby nie było, to jest po drodze. Ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. 🙂
Na ten moment to tyle, trzymajcie się.
Pozdrówki.
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie?

Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie, czyli nagranie z balkonu

Kategorie
Co tam u mnie

O awansie słów kilka, czyli zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany

Witajcie.
Przychodzę do Was z nowinami na gorąco, myślę, że jest, czym się pochwalić. 🙂
Mój kolega z pracy, Krzysiek, której do tej pory był drugą ręką Mateusza, czyli naszego koordynatora, awansował na głównego koordynatora baz danych. 🙂 Naprawdę, strasznie się cieszę, bo to jest satysfakcjonujące, wiedzieć, że to, co się robi, nie robi się dla niczego. Jeśli rozumiecie, co mam na myśli. A i dla nas, pracowników, jest to bardzo miła informacja i pewnego rodzaju awans, bo staliśmy się odrębnym, samodzielnym projektem, w który sami wkładamy tyle pracy, ile to tylko możliwe. Tak naprawdę, gdyby nie Mateusz, który to wszystko rozruszał w dobrą stronę, nie wiem, co by teraz z nami było. 🙂
Zatem jeszcze raz gratuluję Krzysiowi i życzę mu do nas cierpliwości, a Mateuszowi dziękuję za ten rok, który był naprawdę bardzo, bardzo obfity. 🙂
Dodam jeszcze, że z racji, że dzisiaj weekend i zarazem święta, to pracujemy o godzinkę krócej. 🙂
Także na ten moment trzymajcie się i do następnego wpisu. 🙂
Pozdrówki.
A. J.

EltenLink