Kategorie
Znalezione, podesłane

Z dedykacją dla Guest Mili. :) A może i innym się spodoba. :) Ja się zakochałam. <3

Kategorie
Powerplaye, czyli co mi chodzi po głowie i spokoju nie daje. :)

Nostalgicznie. Ktoś to pamięta?

Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie?

Witajcie.
Przydałoby się coś sensownego naskrobać. Nie wiem, naprawdę nie wiem, co z tego wyjdzie, ale się postaram. 🙂
Zacznijmy może od tego, że miałam bardzo intensywny weekend. W sobotę praktycznie cały dzień spędziłam w Arkadii. Kupiłam sobie sandały, takie fajne i do tego torebkę pasującą nie tylko kolorem, ale i materiałem. 🙂 Naprawdę, dzień ten pod względem zakupów i nie tylko zakupów, bo ogólnie, był bardzo udany.
W niedzielę za to byłam w Manekinie na moim ukochanym naleśniku. Yyy, czy naleśnik może być ukochany? 😀 Ok, nie rozwódźmy się na ten temat. 😀 Yyy… Czy tak można napisać? Nie, zwątpię dzisiaj w siebie, mam problem ze składnią zdaniową.
Mieliśmy też jechać do Arkadii, ale się w niedzielę tak pogoda popsuła, że nie dało rady. Polska zniszczyła system, przegrywając z Kolumbią, ale o tym nie ma, co pisać, bo to jest jeden wielki dramat i aż szkoda słów. A uwierzcie, oglądałam ten mecz, nie do końca, ale oglądałam i… to był naprawdę jeden wielki koszmar.
No, a w sobotę jadę do Moni. Na cały piękny tydzień. 🙂 A z drugim tygodniem urlopu nadal nie wiem, co zrobię, bo wszystko zależy od tego, jak się czynniki życiowe potoczą. Są dwie opcje, albo wrócę do Warszawy, albo znowu wyląduję w Poznaniu i może naprawdę uda mi się spotkać z Krystianem, zanim nie będzie za późno. Niezorientowanych odsyłam do wpisu "Spieszmy się kochać ludzi, czyli o tym, jakie życie jest kruche".
Także, podsumowując, Monia, nadchodzę, przygotuj się. 😀 Zostały trzy dni bez dzisiejszego.
P.S. Ktoś podsunie, co można robić przez siedem godzin w pociągiu? No przecież ja tam zwariuję. 🙂
Pozdrawiam.
A. J.

Kategorie
Muzyka filmowa, musicalowa

Michał Lorenc – Sługa

Kategorie
Przemyślenia

Luźne przemyślenia

Witajcie.
Dzielę się z Wami moimi przemyśleniami, które mi się nasunęły w głowie.
Strasznie mnie drażni, jak w mediach ludzie niewidomi ukazywani są w takich superlatywach. Że czego to oni nie potrafią, że jeżdżą po całym świecie i tak dalej. A nikt nie bierze pod uwagę tego, że może są ludzie, którzy mają jakieś słabości. Zresztą, nie tylko niewidomi, ogólnie niepełnosprawni. W mediach ukazywani są jako tacy super ludzie, którzy potrafią wszystko, którzy osiągnęli nie wiadomo co, a nikt, nikt nie bierze pod uwagę tego, że są też ludzie, którzy nie są tacy wspaniali, którzy mają słabości, do których nie raz nie potrafią się przyznać, bo się zwyczajnie boją, wstydzą.
Jako dziecko zawsze się irytowałam, kiedy moja mama na przykład mówiła do mnie, że ja to coś tam, a inni niewidomi to cały świat zwiedzili, po świecie sami podróżują i radę sobie dają. Za każdym razem usiłowałam jej wytłumaczyć: "Mamo, ale ja nie jestem ci "Inni". Naprawdę, nie wiem, skąd się w ludziach bierze takie przekonanie. Znaczy trochę wiem, że przez media. Ale w sumie, są takie dwie skrajności. Jedna to taka, w której niepełnosprawni są ukazywani w superlatywach, a druga skrajność to ta, w której jesteśmy ukazywani jako biedni ludzie, nie potrafiący niczego, albo potrzebujący do osiągnięcia pewnych celów wsparcia innych, obcych ludzi. Mam wrażenie, że nie ma pokazywanego środka, który przecież jest.
Broń Boże, ja nie mówię tu o ludziach, którzy są skromni, nie są nadęci i tak dalej. Uważam, że jeżeli takie osoby robią coś dobrego dla ludzkości, ale się przy tym nie wywyższają, jakie to one są fantastyczne, warto pokazywać ogółowi, bo są to ludzie, którzy nie robią z siebie nie wiadomo kogo. Mówię tu bardziej o tych, którzy jak coś osiągną, to zapominają o grupie innych niepełnosprawnych, którzy nie mają tak kolorowo, jak oni.
Nie wiem, co wy o tym myślicie, ale ja mam jakieś takie swoje luźne przemyślenia.
To tyle chyba ode mnie.
Pozdrawiam.
A. J.

Kategorie
Powerplaye, czyli co mi chodzi po głowie i spokoju nie daje. :)

Nic, nie musisz mówić nic

Kategorie
Awatary

Clamavi De Profundis – The Last Goodbye

Dzień dobry, Eltenowiczom. 😉
Przychodzę dziś do Was z nowym awatarem, który mi się w ręce rzucił. 🙂
Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 🙂
Pozdrawiam.
A. J.

Kategorie
Szczęśliwe wspomnienia

„Mikrofon wieje w wiatr”, czyli o szalonym weekendzie w zakręconym towarzystwie

Witajcie!
Przyszła pora na spisanie wydarzeń weekendowych. 🙂
W piątek, to jest ósmego pojechałam do Poznania. Tak, dobrze czytacie. Znowu Poznań. W zasadzie, jadąc tam, przyświecał mi cel na sobotę, spotkanie się z Krystianem. Niestety, na dwanaście godzin przed planowanym moim przybyciem na miejsce, okazało się, że nie damy rady się spotkać, z przyczyn niezależnych ani ode mnie, ani od Krystiana. Mniejsza o szczegóły.
Ale może po kolei, bo będzie, że nieskładnie opowiem cały weekend i tak.
W piątek byłam jak zawsze z opóźnieniem, bo przecież bez opóźnień przyjechać się nie da. Poszliśmy do Akademika, gdzie zostawiliśmy rzeczy, trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy o wszystkim i o niczym, po czym poszliśmy coś zjeść i kupić czapkę, znaczy ja musiałam sobie kupić czapkę, bo inaczej bym na słońcu nie wyrobiła. Wieczorem oglądaliśmy filmiki na yt, słuchaliśmy muzyki i w rezultacie ja zasnęłam coś przed dwunastą, ale moment, ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, odpłynęłam.
Następnego dnia obudziłam się o szóstej czterdzieści. Właściwie oboje z Konradem się obudziliśmy i stwierdziliśmy, że nie będziemy już szli spać, bo jesteśmy wyspani. Także o dziewiątej wyszliśmy na podbój miasta. Najpierw poszliśmy do parku, potem do Empiku, potem do pijalni czekolady Wedla, gdzie zamówiliśmy sobie taki dobry chłodnik czekoladowy, jeszcze i tak po zniżce, bo Konrad ma kartę dużej rodziny, więc właściwie wszędzie ma zniżki. Potem wróciliśmy na bazę, akurat schroniliśmy się przed największym słońcem, bo było tak gorąco w południe, że masakra jakaś. Po trzynastej udaliśmy się na obiad chiński, dosłownie, bo poszliśmy do Tajwoku, gdzie zjedliśmy ryż smażony z kurczakiem i warzywami. Ale powiem Wam, że to danie jest bardzo, ale to bardzo sycące. Zjadłam tylko trochę i czułam się tak nasycona, że nie dałam rady zjeść więcej.
Po obiedzie wróciliśmy do bazy, gdzie wypiłam tabletkę, bo moja głowa uznała, że będzie protestować przeciwko upalnej pogodzie. Poleżałam i w końcu głowa przeszła. Przed siedemnastą pognaliśmy na spotkanie z koleżanką Konrada – Natalia, która przyszła w towarzystwie młodszej kuzynki, również Natalii. Więc były dwie Natalie, jedna duża, druga mała.
Poszliśmy najpierw do Grycana na pysznego rożka firmowego, no dobra, Natalia duża wzięła kawę, a mała gałkę lodów, a my z Konradem wzięliśmy filmówkę, a po lodach poszliśmy do… Jezu, jak ten sklep się nazywał? Nie pamiętam w tej chwili, w każdym razie dziewczyny pomogły mi wybrać okulary, bo bez okularów jak bez ręki, jak to mówią. Tak, ja noszę okulary, od słońca, bo mnie tak ono razi i daje po oczach, że masakra. Potem Natalia mała nas zostawiła, a my w trójkę poszliśmy na bazę. A i wcześniej byliśmy na zakupach, ale to akurat wiadome. Więc w bazie Natalia skróciła mi grzywkę, za co jestem jej bardzo wdzięczna, bo zrobiła to bardzo profesjonalnie, potem zaśpiewałam Tears In Heaven, a potem… O, uwaga. Tutaj się teraz napiszę. Jest taka gra, która się nazywa Cards Against Humanity. Polega to na tym, że są karty czarne i karty białe. Na kartach czarnych są zdania, a białymi kartami trzeba te zdania uzupełnić.
Każdy z uczestników gry na samym początku dostaje dziesięć kart białych, czyli tych, którymi trzeba dokończyć zdania. Podrzuciłabym Wam kompilację nagraną zoomem, ale zoom stał w bardzo ciekawym miejscu, znaczy, na stole, ale trochę drżał, więc nie wiem, czy nie będzie Was to razić, tak czy inaczej dla przykładu podam Wam zdanie z karty czarnej i odpowiedzi z kart białych. Oczywiście w grze chodzi o to, by wypowiedź, jaka wyjdzie po złączeniu zdania z karty czarnej z kartą białą była jak najbardziej śmieszna.
Na razie przykład:
Natalia czyta zdanie mi o treści: "Co tak pachnie"? Po czym Konrad i Natalia muszą dać karty białe, a ja muszę wybrać, która z tych ripost po podłączeniu do zdania będzie najśmieszniejsza.
Odpowiedź 1: "Co tak pachnie? Kolesie, którzy nie dzwonią później do dziewczyn poznanych na imprezie".
Odpowiedź 2: "Co tak pachnie? Pszczoły".
No i odpowiedź Konrada wygrała, bo ja wybrałam to pierwsze. Zdania są tam naprawdę różne, a dokończenia tych zdań jeszcze różniejsze. Można grać w kilkanaście osób, więc zabawa jest naprawdę przednia i bardzo dużo śmiechu przy niej jest.
Mam nadzieję, że w miarę jasno to wyjaśniłam. W ogóle wcześniej, znaczy w piątek, i w sobotę wieczorem też, oglądaliśmy youtubera, który się nazywa Ziemniak i ma mieszkanie całe w piankach wytłumiających, także… Tego… I pokazywał jakieś mikrofony, które umożliwiają nagrywać dwie osoby jednocześnie, znaczy, chodzi o to, że jak stoją dwie osoby w dalszej odległości od siebie, to jedna osoba ma jeden, a druga drugi mikrofon, dzięki czemu tej drugiej nie słychać z daleka. I się przejęzyczył, mówiąc, że mikrofon wieje w wiatr, stąd mój temat wpisu.
Szkoda było, jak Natalia musiała iść, bo jest naprawdę świetna, pełna humoru, ma taki optymizm w sobie, ma tyle energii, że spokojnie mogłaby nią zarazić wszystkich ludzi napotkanych na swojej drodze, gdyby tylko chciała. Bardzo, bardzo ją polubiłam. 🙂
W niedzielę niestety trzeba było wracać, a szkoda, bo wyjazd był naprawdę przecudowny i udany. Ale wierzę, że jeszcze nie raz uda nam się to powtórzyć i że w końcu spotkanie z Krystkiem również dojdzie do skutku. 🙂
Tym pozytywnym akcentem kończę.
Trzymajcie się i do następnego.
A. J.

Kategorie
Muzyka filmowa, musicalowa

Muzyczka z płyty, czyli smaczek przed wpisem opowiadającym o weekendzie

La Bouche – Be My Lover

EltenLink