Kategorie
Co tam u mnie

Dylemat książkowy, czyli co właściwie czytać?

Witajcie.
Tak sobie teraz pomyślałam, że Wam trochę pomarudzę i ponarzekam o tym, ile mam książek do przeczytania,
a ile mam napoczętych i nieskończonych. 😀
Nie wiem w sumie, od czego zaczać. Czytam ksiąmżki o Marku Grechucie i wierzcie, albo i nie, ale nie
mogę ich skończyć. I nie dlatego, że są nudne, ale bbardziej dlatego, że jak już się wieczorem kładę,
to z reguły zasypiam, no chyba, że nie mogę spać, ale w takich sytuacjach zazwyczaj mam rozłaodwaną moją
Sansę.
A co ciekawe, na przykład do takiego Harry'ego Pottera wracać uwielbiam, zwłaszcza do tych nowych, zremasteringowanych
i uzupełnionych wersji z Audioteki. Wciąż liczę na to, że czwarta część będzie w wykonaniu Fronczewskiego,
bo pierwszy jej rozdział w jego interpretacji brzmi mistrzosko, mówię Wam.
No i w zasadzie nie wiem, co tu zrobić, żeby się zmotywować, mówię Wam, czuję się strasznie jakaś przytłoczona
ilością książek, które chcę przeczytać. Chciałam się zabrać za "Dary Anioła", chyba taki tytuł ma ta
seria, ale też jakoś nie mogę się zmotywować. To samo z innymi książkami. Trlogię "Igrzyska śmierci"
też bym chciała przeczytać, ale też jakoś nie mogę się zabrać. W ogóle czytam też książkę w brajlu, "Dotrzeć
do celu. Czy niewidomy może zostać prezydentem" i też, podkreślam, też nie mogę jej skończyć. Naprawdę,
nie wiem, jak się zmotywować, no i w ogóle, od czego zacząć. Wiem, najlepiej to od tych, których jeszcze
nie skończyłam… No, słusznie chyba, prawda?
Dobra, kończę t moje narzekanie i wracam do pracy, bo wiercą mi tu za ścianą i skupić się nie mogę. Remonty
powinny być zakazane, zwłaszcza, gdy są one przez sześć dni w tygodniu od samego rana.
Pozdrawiam.
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

O moim weekendzie słów kilka i co tam jeszcze?

Witajcie.
Wczoraj miałam pisać, ale jakoś brakło mi motywacji i nie napisałam.
Dzisiaj natomiast uznałam, że napiszę.
W piątek po południu wpadli do nas znajomi, osób trzy, czyli łącznie było nas pięcioro. To, co się naśmialiśmy,
to nasze. Już nie pamiętam, z czego, w każdym razie, bardzo fajnie było się spotkać. Zwłaszcza, gdy się
widzi tak rzadko. W ogóle moja mama chciała, żebyśmy pojechali nad morze, ale akurat w ten weekend, co
mieliśmy plany, więc nie udało się. W sumie może to i lepiej, bo nie wiem, czy bym przeżyła cały dzień
w jej towarzystwie. Szanuję moją mamę, naprawdę, w końcu jest moim rodzicem, ale niekiedy doprowadza
mnie do szewskiej pasji.
Wracając jednak do weekendu, mojego dobrego humoru nawet mi nie popsuły moje zatoki, choć nie powiem,
bolały niemiłosiernie. Ale wyszliśmy na dwór, bo akurat wieczorem się fajnie chłodno zrobiło, posiedzieliśmy
na ławce, potem z Grześkiem poszłam się przejść i jakoś przeszło.
W niedzelę szkoda było się rozstawać, bo weekend był naprawdę bardzo fajny i udany. Miałam koledze zaśpiewać
"It's In The Rain", ale w końcu znowu do tego nie doszło. Nie, nie zapomniałam. Po prostu do tego nie
doszło. A już drugi raz się widzieliśmy i drugi raz nie zaśpiewałam. 😀 No, ale do trzech razy sztuka,
więc jak się zobaczymy za trzecim razem, to może w końcu zaśpiewam. 🙂
No a poza weekendem? Poza weekendm to nic ciekawego. W piątek może Natalka wpadnie, ale tylk może, bo
pociąg ma późno, więc jest bardzo mała szansa na to. No chyba, że zdąży na pociąg wcześniejszy.
To chyba tyle. Kończę to moje skrobanie i przesyłam wszystkim pozdrowienia. 🙂
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

Niekonstruktywnie

Witajcie.
Nie wiem właściwie, po co się zabieram za pisanie, skoro i tak nie wiem, o czym chcę pisać, ale w porządku.
😀
Mam dzisiaj ochotę na to, by zająć się czymś konstruktywnym, ale nic sensownego nie wymyśliłam, więc
na ochocie się chyba skończy. A szkoda, bo naprawdę chciałabym zrobić coś konstruktywnego. Ale takiego,
co by mi dało frajdę, wiecie, takiego, z czego byłabym zadowolona.
Dzisiaj rano obudziłam się z przeświadczeniem, słusznym zresztą, że śniło mi się coś głupiego. Ale naprawdę
śniło mi się coś głupiego. Nie pamiętam, co to było, tylko tyle, że coś z mikrofonem i chyba przesyłką.
😀 Bardzo dużo pamiętam, wiem. Ale może to i lepiej, że tylko tyle. 😀
Niedawno wróciłam ze sklepu, bo byłam po lody, kupiłam o smaku Tiramisu. Serio, polecam. Takie duże pudełko,
ale naprawdę polecam, bo są cudne. <3 Ale jest tak gorąco, że masakra, pogoda pokazuje 29 stopni. A pomyśleć,
że od jutra ma być jeszcze gorzej… Boże, wiatrak będzie chodził 24/7 chyba.
No, a tak na koniec tego niekonstruktywnego pisania, od wczoraj myślę nad tym, by napisać Wam recenzję
jednej książki, którą – co prawda – przeczytałam już dawno, a którą z czystym sumieniem mogę polecić,
ale żeby to zrobić, to muszę ową książkę przeczytać raz jeszcze. Więc może się w końcu zmotywuję. 🙂
A może wy mnie zmotywujecie?
Kończę, przesyłając pozdrówki. 🙂
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

O pobycie w KFC

Witajcie.
Nie pisałabym o tym, ale oczywiście, jak się wychodzi w miasto, to często bez przygód nie może się obejść.
Byliśmy dziś z Grześkiem w KFc, bo stwierdziliśmy, że mamy ochotę… Przepraszam, ja stwierdziłam, że
mam ochotę na coś dobrego z KFC. Poszliśmy, grzmiało trochę, jak dotarliśmy do metra, to zaczęło padać,
ale na szczęście uchroniliśmy się przed deszczem. Wsiedliśmy do metra, jedzemy, jedziemy, a jakieś dziecko
strasznie gadatliwe było. Nie wiem ile ono mogło mieć lat, może z pięć, może mniej, nie wiem. W każdym
razie, ci, co są z Warszawy, to wiedzą, a tym, co nie są, już tłumaczę. Są dwa rodzaje metra. Jedno takie
ruskie, stare, a drugie jest nowe, ono się Inspiro nazywa. No i to nowe poza tym, że mówi jaka stacja,
to mówi też, po której stronie otwierają się drzwi. No i tak jedziemy, mija jedna stacja, druga, drzwi
otwierają się po prawej stronie, a to dziecko za którymś razem: "Znowu po prawej, a po lewej nie"? 😀
Druga sytuacja w samym KFC. Stoimy, czekamy, aż pomogą nam dojść do stolika z zamówieniem, przyszedł
koleś, podchodzi do drugiego okienka, coś zamawia i pani się pyta, czy może kurczaka większego chce.
Na co koleś: "Nie, dziękuję. Sam jestem jak taki trochę większy kurczak". 😀 Padłam ze śmiechu.
Była jeszcze jedna sytuacja, ale nie mogę sobie jej przytoczyć, tak żeby nie spalić, więc nie będę jej
opowiadać. Ale generalnie, było bardzo, brdzo fajnie. 🙂
Tym pozytywnym akcentem pozdrawiam. 🙂
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

Po wizycie lekarskiej

Witajcie.
Byłam, przeżyłam, spoko. Oczywiście bez przygód się nie obeszło. Najpierw czekaliśmy, aż autobus ruszy,
przez ponad pół godziny, na szczęście w autobusie. A potem jak jehaliśmy tym autobusem, to ktoś z rowerem
chciał wsiąść, ale kierowca tego kogoś wyrzucił. "Rowerowi dziękujemy", taki był tekst. Wiem, bo mówił
go przez mikrofon. 🙂
U lekarza trochę posiedziałam. Jako, że to było w Laskach i natrafiłam na siostrę Ancillę, która mnie
zna, to musiała zrobić wywiad śodowiskowy. Ale w rezultacie przepisała mi jakiś antybiotyk, który mam
brać przez dni trzy raz dziennie o tej samej porze, a że w aptece go nie było, to biorę Nobaxin, odpowiednik
tego czegoś na Z. Nie pamiętam, jaką to nazwę miało. No w każdym razie, będzie dobrze. Jak to siostra
Ancilla powiedziała, jak do łóżka wpadłam i przeżyłam, to tu tym bardziej. 😀 Aaa, bo wy nie znacie tej
historii. 😀 No to już opowiadam.
Było to pod koniec mojego pierwszego roku pobytu w Laskach. Był to ostatni weekend. Tak się akurat złożyło,
że strasznie dużo miałam tego czerwcowego piątkowego dnia na głowie. Wróciłam z lekcji, sprzątałam w
pokoju, bo wiecie, takie dyżury, w łóżku sprzątałam, jeszcze dyżur jadalniany miałam i jakoś tak się
tego wszystkiego nazbierało. No i akurat wtedy wzięłam odkurzyłam w tym łóżku, przetarłam na mokro i
poszłam zmywać naczynia, a łóżko zostawiłam otwarte, żeby sobie na spokojnie schło. No i tak jakoś zleciało, że wybiła godzina osiemnasta, czy później już było.
Ja stwierdziłam, że muszę zrobić przerwę, zadzwonić do jednej osoby. No i poszłam do pokoju. Oczywiście
co? Kompletnie zapomniałam, że to łóżko jest otwarte. A moja wychowawczyni jeszcze pięć minut przed tym,
zanim ja weszłam do pokoju, sprawdzała, czy już wyschło, a że nie wyschło, no to zostawiła otwarte. A
ja zadzwoniłam, zaczęłam rozmawiać przez telefon, no i chciałam sobie usiąść. I usiadłam, ale tak, że
wpadłam do łóżka, a głową uderzyłam o tą otwartą górę, a tam sprężyny takie są. Zresztą ci, co z Lasek,
dziewczyny głównie, to wiedzą jak te łóżka wyglądają. Skończyłam rozmawiać, głowa mnie boli, nie przechodzi
wcale. Wszyscy spanikowani, ja też, przyszła siostra Kamila zorientować się w sytuacji, no nic. A potem
właśnie przyszła doktor siostra Ancilla. I jej najlepszy tekst: "Gdzie jest ta stuknięta dziewczynka"?
😀 W rezultacie wylądowałam w szpitaliku, z lodem na głowie. Ale to masakra była, bo w głowie mi się
kręciło i w ogóle dramat. No na szczęście, dobrze się wszystko skończyło, tylko się ze mnie wszyscy potem
śmiali, nawet moja wychowawczyni – pani Jola. Zresztą ja też się potem z tego śmiałam. 😀 Najlepsze dziewczyny,
powiedziały, że mnie na początku roku przywitają słowami: "Cześć, stuknięta dziewczynko", ale zapomniały
i tak nie zrobiły. A szkoda. 😀
Tym akcentem kończę ten mój przydługi wpis. 🙂
Trzymajcie się.

P.S. Zapomniałam napisać, że jak wracaliśmy, to w autobusie kierowca zamieszanie zrobił, bo był ten sam,
co od rowerka i powiedział, znaczy zapytał ludzi, czy by nam miejsca nie ustąpili, bo sobie staliśmy.
Ale mi się głupio zrobiło, jak się takie zamieszanie zrobiło. A poza tym, to słabo mi się strasznie zrobiło,
bo głodna byłam. Ale już zjadłam płatki i jest w porządku.
Pozdrawiam wszystkich.
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

Dziś wizyta u lekarza. A co przed nią? Eltenowa historia

Witajcie.
W końcu wyszło to, czego się chciało uniknąć. Nadal milczę, więc, korzystając z rady kilku osób, a i
sama doszłam w końcu do takiego wniosku, trzeba iść do lekarza.
Teraz mam przerwę, więc mogę tu poskrobać. Chciałam w ogóle zrobić to wczoraj, ale z racji migracji
Eltena nie mogłam, a dzisiaj już nie mam weny na to, o czym chciałam tu pisać. No cóż, i tak bywa. Także
dzisiaj zrywam się z pracy o czterdzieści pięć minut wcześniej, nawet odrabiać tego nie muszę. 🙂 Jak
to Mateusz napisał: "Masz w gratisie". No to skoro mam w gratisie, to mam w gratisie. 😀
No, a teraz przyszła pora na Eltenową historię. Otóż Elten dziś zwariował. I to dosłownie zwariował.
😀 Zaczął mi wywalać co chwilę komunikat: "Na Twoim blogu pojawił się nowy komentarz". Kiedy wchodziłam
w Co nowego, to albo nie było nic, albo jak się wchodziło w te Nowe komentarze na Twoim blogu, to krzyczało
brak. Ale to jeszcze nic. Najlepsze było, padłam dosłownie, komunikat brzmiał: "Nowe komentarze na Twoim
blogu: 999999999999". 😀 😀 😀 Ja nie miałam nawet pojęcia, że mój blog jest tak popularny. A zdziwiło
mnie to tym bardziej, że o 99,9 procentach tych komentarzy mnie nie informowało, więc nie wiedziałam
o ich istnieniu. 😀 😀 😀
Na szczęście problem już naprawiony, więc moja popularność spadła do kilkudziesięciu komentarzy. 😀 😀
😀 A, bo potem było ich 223, za drugim razem, jak pokazywało i jeszcze nie było naprawione. No, jak widać
można i tak. 😀 😀 😀
Tym pozytywnym akcentem kończę.
Napiszę jak było u lekarza, gdy wrócę.
Pozdrawiam. 🙂
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie?

Witajcie.
Przepraszam, że tak zamilkłam, że z ciekawostkami przystopowałam i tak dalej, ale od przedwczoraj męczę
się z bólem gardła, a wczoraj to chyba nawet miałam gorączkę, więc cały dzień przeleżałam.
W zasadzie, to muszę Wam powiedzieć, że czuję się, jakbym była w trzeciej liceum, bo to w liceum zdarzało
mi się miewać zapalenia krtani. No w każdym razie, jak mi nie przejdzie, to do lekarza będę musiała się
udać, bo na dłuższą metę tak nie pociągnę.
Dzisiaj jak chciałam coś na łączu ludzi zapytać w pracy, to nie dałam rady się przebić i musiałam im
napisać. I tak chyba nie wszyscy zarejestrowali, że mówić nie mogę.
No nic, kończę, pozdrawiam i jak się ogarnę z tym, to wrócę do regularnego pisania. 🙂
Pozdrawiam.
A.

Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie?

Kategorie
Co tam u mnie

Kolejny testowy wpis

Kategorie
Co tam u mnie

Co tam u mnie?

Witajcie.
Co u mnie? W zasadzie nic ciekawego. Byłam dzisiaj w Biedronce, ale ja w zasadzie nie o tym.
Właśnie widziałam podgląd… Nie, inaczej. Dwudziestego czwartego marca po dwunastu latach przerwy ma
się ukazać płyta We Got Love od Kelly Family, ich najpoplarniejsze piosenki w nowych aranżacjach. Przeleciałam
ją dzisiaj, dosłownie chwilę temu na podglądzie w iTunes. Cała płyta jak dla mnie jest świetna, ale najbardziej
co mnie ujęło, to An Angel w wykonaniu Emmy Kelly i reszty rodziny. Dziewczynka jest córką Angelo Kelly,
czyli brata Patrici Kelly i Paddy'ego Kelly, a urodziła isę szóstego marca 2006 roku. No tak słodko zaśpiewanego
An Angel nie słyszałam nigdy. Niech tylko się ukaże, a wystawię na awatar.
W ogóle liczę na to, że ukaże się w podobnym terminie w Polsce, bo chciałam dla mamy zamówić i jej sprezentować,
z racji, że wczoraj miała urodziny. 🙂 A że mama bardzo lubi Kelly Family, to taki prezent by ją ucieszył.
🙂
Pozdrówki dla wszystkich.
A.

EltenLink