Witajcie.
Nie było mnie tu tak dawno, że można by mnie oskarżyć o zaniedbanie Eltenowej społeczności. A na dodatek,
jak już się tutaj pojawiłam, to było tyle wpisów, że musiałam to wszystko poogarniać. No ale do rzeczy.
Co tam u mnie? A no u mnie to tak. Była Natalka, tak jak pisałam, udało jej się przyjechać. W sobotę,
mimo tego, że padało, bo w zasadzie potem już przestało, pojehaliśmy do ARkadii, a w piątek… w piątek
szukaliśmy… korkociągu. Dopiero znaleźliśmy go w sklepie spożywczo-przemysłowym, a że ja poszłam w
klapeczkach, to mi się odciski porobiły. Właściwie tylko jeden odcisk mi się zrobił, ale dość porządny.
Co dalej? Wypiliśmy to wino, jak już w końcu zdobyliśmy ten korkociąg, obejrzeliśmy film "Wyjazd integracyjny".
Nawet w sumie spoko. Nie pamiętam, jak się skończył, ale i tak mi się podobał. 🙂
W sobotę, tak jak już pisałam, po południu pojechaliśmy do Arkadii, do plusa, bo Grzesiek umowę musiał
podpisać. Z tym też były perypetie, bo on ma w orange umowę, ale ta umowa to jakaś pokrętna jest, bo
nie na abonamnet, ale na kartę i w ogóle, najpierw nie chcieli numeru wydać, bo źle wniosek w plusie
wypełnili i w ogóle masakra. A jak Grzesiek poszedł do orange, żeby się dowiedzieć, co on właściwie za
umowę ma, to powiedzieli mu, że gdyby ją chciał zerwać tamtego dnia, to by musiał pięćdziesiąt złoty
kary zapłacić. No chyba nie. A potem poszliśmy do Grycana, też w ARkadii, na dobre, pyszne lody. No kocham lody z Grycana,
mówię Wam. Wszystkim polecam, drogie, ale dużo i dobre. No i jakoś w sumie zleciało.
W niedzielę nie robiliśmy nic ciekawego. W sumie nikomu się nic nie chciało, lenia wszyscy jakiegoś przez
cały dzień mieliśmy. Obejrzeliśmy "Nic śmiesznego", o kolesiu, któremu nic w życiu ciągle nie wychodziło.
Reżyserem filmowym zostać chciał, ale za każdym razem z jakiegoś powodu go z filmów wyrzucali.
Na końcu jego żona z córką zabiły go kaloszem. Serio, nie kłamię. Ta żona tego Adama kazała tej córce
przynieść tasak, on się przeraził i zmarł od uderzenia w gardło kaloszem, bo myślał, że dostał tasakiem.
Wczoraj z kolei miałam dzień napięty i pełen nerwów, gdzieś tak do południa chyba, czy dłużej trochę.
No w każdym razie sytuacja była taka, że w zeszłym tygodniu nie dostałam przelewu z firmy. Dzwoniłam
i do banku i do firmy, nie było wiadomo w sumie dlaczego. Szef twierdził, że pod moim imieniem ma numer
konta mój, ale tak naprawdę to nie był mój, tylko mojego kolegi, zresztą ten kolega już to konto zamknął,
więc pod jego imieniem był mój numer konta, a jak go skreślili, to dlatego ja nie dostałam przelewu,
bo skreślili mój numer konta,
bo on poszedł w sumie nie wiadomo gdzie i zasadniczo masakra. Ale już się wszystko wyjaśniło, jutro pewnie
dostanę przelew, bo szef dzisiaj wieczorem z Węgier wraca. Ale na początku w ogóle nie dał sobie przetłumaczyć,
że mógł nas numerami kont pozamieniać, dopiero potem. No to prosił kadrową, żeby w jego imieniu mnie
przeprosiła i tak. Dobrze, że to się wszystko wyjaśniło i że mamy takiego wyrozumiałego właściciela.
Jak mu w ogóle wytłumaczyłam, w czym rzecz, to śmiał się, bo wczoraj do niego dzwoniłam.
Z kolei wieczorem obejrzeliśmy "Seksmisję", a po "Seksmisji" dostałyśmy z Natalią takiej śmiechawki,
że nie mogłyśmy się kompletnie uspokoić. No ja to ż ze śmiechu płakałam, a wszystko przez ten nieszczęsny
film. 😀
A dzisiaj Natalka pojechała, bo jutro do pracy musi iść, a wieczorem przyjeżdża Linux. Paulina znaczy,
nie mylić z systemem komputerowym. 😀
To tyle ode mnie, koń… Aaa nie, nie napisałam jeszcze o jednym. Bo Grzesiek wziął telefon z plusa,
X-Perię L1 i zamieniłam się z nim telefonami. Nie żałuję, bo naprawdę, fajny telefon. Nie mówię, że Nexus
jest zły, ale XPeria fajniejsza. 😀 Co prawda z odbieraniem był problem, bo robi się to dość pokrętnie.
Niby przesuwa się dwoma palcami w prawo, ale trzeba to zrobić nie dość, że w odpowiedni sposób, bo palce
muszą być złączone i położone na ekranie, tak żeby można było nimi przesunąć, to jszcze trzeba to zrobić
w wyznaczonym do tego miejscu.
To na serio na tyle, bo i tak się rozpisałam strasznie.
Trzymajcie się, pozdrawiam Was serdecznie, może przylecę z jakimś awatarem. Ale to tylko może. 😀
P.S. Znowu gram w Labirynt. Tak z nudów i żeby mieć czym się zająć. 🙂
A. J.
6 odpowiedzi na “Wolne było, ale się skończyło, czyli co u mnie słychać?”
No, trzeba było pozbierać relacje w całość. Oczywiście, nie napisałam, że jak wróciliśmy w piątek z tego
sklepu z tym korkociągiem, to niewiele brakowało, a bym zasłabła. Bło wtedy strasznie gorąco i tak mi
się słabo zrobiło i niedobrze, że niewiele brakowało, a leżałabym jak długa na ziemi.
Ojej, biedactwo… Ja też różnie reaguję na upały. Szkoda, że mnie nie było, ale cóż, rozchorowałam się.
No szkoda, szkoda, ale jak to mawiają, zdrowie ważniejsze. 🙂
Czy Linux to tutejszy Paulinux? 😀
Nie. 😀
AHaa. 😀 TO dobrze myślę. Ale chciałam rozwiać wątpliwośći. 🙂