Kategorie
Szczęśliwe wspomnienia

„Skoro przytulasz butelki, to co, miłości Ci brakuje?”, czyli o kolejnym pobycie w Poznaniu

Witajcie.
Pisanie tego wpisu w głośnym i bardzo hałaśliwym pociągu nie jest chyba dobrym pomysłem, ale chcę to zrobić na świeżo, by pewne rzeczy mi nie poumykały.
Nie bójcie się, wpis i tak dostaniecie dopiero jak wrócę, bo albo nie będzie mi się go chciało pisać do końca w pociągu, albo i tak będę go redagować przed opublikowaniem. A właściwie, to zarówno jedno, jak i drugie. 🙂
W piątek pojechałam, jak wiecie, do Poznania. I jak zwykle nie żałuję.
Zasadniczo jechałam tam w konkretnym celu. Spotkać się z panią Anią, ale niestety, spotkanie nie doszło do skutku z przyczyn niezależnych ani od nas, ani od pani Ani, zatem… Jak to mówią? Do trzech razy sztuka. 🙂 Wierzymy, że następnym razem się uda.

Witajcie.
Pisanie tego wpisu w głośnym i bardzo hałaśliwym pociągu nie jest chyba dobrym pomysłem, ale chcę to zrobić na świeżo, by pewne rzeczy mi nie poumykały.
Nie bójcie się, wpis i tak dostaniecie dopiero jak wrócę, bo albo nie będzie mi się go chciało pisać do końca w pociągu, albo i tak będę go redagować przed opublikowaniem. A właściwie, to zarówno jedno, jak i drugie. 🙂
W piątek pojechałam, jak wiecie, do Poznania. I jak zwykle nie żałuję.
Zasadniczo jechałam tam w konkretnym celu. Spotkać się z panią Anią, ale niestety, spotkanie nie doszło do skutku z przyczyn niezależnych ani od nas, ani od pani Ani, zatem… Jak to mówią? Do trzech razy sztuka. 🙂 Wierzymy, że następnym razem się uda.
Po pierwsze, w Poznaniu znowu byłam o piętnastej, bo pociąg się opóźnił. Nic nowego. Już jestem przyzwyczajona do tego, że pociągi lubią się spóźniać i opóźniać.
Po drugie: pierwsze, co zrobiliśmy tym razem, to udaliśmy się coś zjeść. Potem do Akademika zostawić moje rzeczy, żeby się z tym wszystkim po mieście nie tłuc. Jak już zostawiliśmy manatki, udaliśmy się na ulicę Półwiejską, przy okazji, w tramwaju poznałam fajną dziewczynę, Karolinę. Nie rozmawiałam z nią długo, bo zaraz wysiadaliśmy, ale pierwsze wrażenie bardzo pozytywne na mnie wywarła. Na Półwiejskiej jest cudowna pączkarnia. Dają tam pączki na ciepło, o różnych nadzieniach, naprawdę fantastyczne. W Warszawie też jest, na Chmielnej, tylko podobno droższa. A przed pączkarnią, znaczy zanim się do niej dojdzie, jest lodziarnia, gdzie są cudne kręcone, ale i nie tylko kręcone, lody w rożku. Naprawdę polecam. W ogóle śmiałam się, bo jak został kawałek tego rożka, w sensie taki okrągły, to wyglądało to jak kieliszek do wódki. 😀
Później poszliśmy na małe zakupy do Biedronki, a z Biedronki do akademika z powrotem. Na miejscu pooglądaliśmy filmy z serii Rock obraża i nie tylko. Rock to tak naprawdę pan Remigiusz Maciaszek, który ma pseudonim Rock i który generalnie zajmuje się let's playem gier, ale i nie tylko. Jest po dziennikarstwie, ma dwoje dzieci i naprawdę, widać, że człowiek bardzo oczytany i o tym, o czym mówi, opowiada z sensem i bardzo przemyślanie.
W sobotę rano obudziłam sie za piętnaście dziewiąta. Zjedliśmy śniadanie, posiedzieliśmy trochę, po czym uznaliśmy, że trzeba poeksplorować miasto. Najpierw Stary Rynek, potem Costa i blok, potem posiedzieliśmy w Coście, a raczej przed Costą tak o, bo się fajnie siedziało i gadało, potem Manekin i obiad. Mój naleśnik mnie zabił. Nie żartuję. Wzięłam sobie naleśnika z gyrosem i był naprawdę cudowny, ale mnie pokonał. Po Manekinie udaliśmy się do Empiku. Chcieliśmy iść najpierw do takiego dużego, na Placu Wolności on chyba jest, ale była w nim Małgorzata Musierowicz i ludzie zbierali autografy, więc możecie się domyślać, jakie było zatrzęsienie. Nie dość, że kolejka sięgała poza Empik, to jeszcze otaczała cały sklep dookoła. Pojechaliśmy więc do innego Empiku, gdzie nie było co prawda soundtracka z Listów do M., z żadnej części, ale nabyłam coś innego i jednym kawałkiem z tego czegoś się z Wami podzielę.
Po powrocie z Empiku Konrad pograł trochę w GTA piąkę, swoją drogą, bardzo fajna gra, w sensie, bardzo realistycznie jest tam wszystko przedstawione. Najbardziej mi się podobało, jak jego bohater, którym steruje, Michael, auto komuś zabrał z parkingu, o tak, po prostu, bo mógł. 😀
Później poszliśmy do Grycana. Docelowo miała być kulka truflowa, bo niedroga. Ale Konrad stwierdził, że weźmiemy też rożki firmowe, za dwanaście złoty, takie duże, w sensie, cztero-gałkowe. Samemu się smaki dobiera, a jest ich tam naprawdę mnóstwo. Coś cudownego. A się tak zasłodziłam tym rożkiem, którego się wyjada taką małą łopateczką i tą kulką, że jedyne, czego pragnęłam później, to wody. 😀
Poszliśmy więc do Biedronki, a że Konrad nie wziął żadnej reklamówki, ani niczego takiego, to niósł butelki w rękach, w taki sposób, że je przytulał. No więc tak idziemy, a ja takie: "Skoro przytulasz butelki, to co, miłości Ci brakuje"? Na co on, z takąudawanąrozpaczą: "Taak, brakuje". 😀 Ja na to, że skoro mu brakuje miłości, to niech flaszkę sobie kupi. 😀 To wyglądało naprawdę komicznie.
Tego, co robiliśmy wieczorem, opisywać nie będę, bo mam nagrania, więc mniej więcej postaram się w dużym skrócie pokompilować i podrzucić Wam jedno, w całości. W każdym razie, słuchanie Nickelbacka i granie na Launchpadzie było cudne.
Poszliśmy spać po dwunastej, znaczy ja poszłam spać po dwunastej chwilę, a Konrad nie wiem, ile jeszcze się snuł po pokoju. 😀
Następnego dnia trzeba było wracać. A szkoda, bo było naprawdę fantastycznie. W ogóle wieczorem w sobotę dopadły nas jeszcze jakieś rozkminy na temat patriotyzmu i wiary, ale głównie patriotyzmu, dlatego że słuchaliśmy muzyki z lat 80 i najpierw zeszło na Katyń, potem puściły się Mury od Kaczmarskiego i jakoś tak wyszło. 🙂 To jest temat na osobny wpis i jak się zmotywuję, to go napiszę.
W pociągu za to poznałam bardzo miłego pana, z Zawiercia, który studiował coś chyba związanego ze strażą, ale nie dam głowy sobie uciąć. W każdym razie stwierdził, że cieszy się, że już skończył, bo miał wykładowców, którzy nie byli za fajni. 🙂
No i to tyle, jeśli idzie o Poznań, przynajmniej w formie tekstowej.
Pozdrawiam Was serdecznie, no i oczywiście, thx za wszystko. 🙂 Było naprawdę super. <3
Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. 😉
Trzymajcie się.
A. J.

5 odpowiedzi na “„Skoro przytulasz butelki, to co, miłości Ci brakuje?”, czyli o kolejnym pobycie w Poznaniu”

Wpis jak zwykle fajny, ale najważniejsze jest to, że spędziłaś miło czas

Szkoda tylko, że nie zdajesz sobie sprawy, że takimi wpisami sprawiasz ludziom przykroścć.

Cóż. Przykro mi, że komuś jest przykro, ale jak komuś przykro, to nie musi czytać. 🙂

Blog służy do tego, aby ludzie go czytali, jeśli jakaś treść bloga nam się po prostu nie podoba to przestaniemy go czytać. Zawsze mamy wybór.

Słuszna uwaga. 🙂
Podpisuję się pod komentarzem nogami, rękami i czym tam jeszcze można. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink