Witajcie.
Czas na spisanie wydarzeń weekendowych. 🙂
Piątek. Warszawę zasypało, na Centralny ledwo mi się dotrzeć udało. Przyznam szczerze, że naprawdę, łatwo
nie było, ale należę do ludzi upartych, więc dotarłabym tam nawet po trupach, jakby było trzeba. 😀 Na
Centralnym byłam godzinę przed przybyciem mojego pociągu, który i tak jeszcze się dodatkowo opóźnił.
Chociaż nic nie przebije TLK-i jednej, która była opóźniona o dwieście minut, bo ktoś się chyba pod pociąg
rzucił. Z tego miejsca pozdrawiam panów ochroniarzy z ochrony dworca, którzy mi pomogli, chociaż tacy
crazole z nich, że ja się zastanawiałam, co oni brali. 😀 Serio. Nie będę może przytaczać tekstu, który
i powiedzieli, ale… ten, byli szalenie szaleni. I nie, żeby coś, bo to to nie, w sensie, żebym ja coś
do nich miała, ale miałam mieszane uczucia i trochę nie wiedziałam, czy się śmiać, czy nie. W końcu jak
wsiadłam do pociąu, to się okazało, że to przedziałowy. Ale pomogła mi bardzo miła i uprzejma pani konduktorka.
🙂 W przedziale jechałam z jakąś mamą i jej małym chłopczykiem, taki mały rozbrykany dwulatek, którzy
przez całą drogę nie chciał spać, a jak już dojeżdżaliśmy do Głównego, to się tak biedactwo rozpłakało,
że cały wagon go słyszał. Z kolei naprzeciwko mnie siedziała jakaś dziewczyna. Nie wiem, ile ona mogła
mieć lat, ale sądząc po muzyce, jakiej słuchała, niewiele starsza ode mnie, a może nawet i w tym samym
wieku. Nieważne. W każdym sytuacja ma się tak. Przychodzi sobie pan z wózeczkiem, pyta, czy ktoś coś
chce. No to ona mówi, że chce wodę, jednak on do niej mówi, że wody nie ma, więc ona prosi o kawę. No
i pyta się jej, ile cukru, czy jedną, czy dwie saszetki, na co pada odpowiedź: Więcej, bo wie pan, ja
taka słodka dziewczyna jestem, glukozy mi trzeba". Miałam problem, żeby się nie śmiać, naprawdę.
Na Główny dojechałam z godzinnym opóźnieniem, gdzie odebrało mnie dwóch panów i pomogło mi znaleźć Natalkę.
Gdy nam się to w końcu udało, poszłyśmy do KFC na shake'a. I wiecie, co Wam powiem? Dawid się ze mnie
rano śmiał, jak mu to napisałam. Po pierwsze: Poznań pod kątem sygnalizacji świetlnej jest bardziej dostosowany
niz Waszawa, bo w Poznaniu pika wszędzie, przynajmniej w tych miejscach, w których miałam okazję przechodzić
przez ulicę, a w Warszawie niekoniecznie. A przecież przed dworcem Centralnym pikać powinno. No nieważne.
A drugie moje odkrycie dotyczy shake'ów właśnie. Wiecie, że one są gęstsze niż w Warszawie? I lepsze
przez to. 😀 Jak dotarłyśmy do Akademika, to Natalia z Kamilem poszli mnie wpisać, znaczy zameldować
i ją też, a jak wrócili, to zamówiliśmy żarcie, które dotarło naprawdę szybko. Później siedzieliśmy do
jakiejś 05:30, co się naśmialiśmy, to naśmialiśmy, a co sięnagadaliśmy, to nagadaliśmy. Naprawdę, tyle,
co ja się w ten weekend naśmiałam, to chyba dawno aż tyle nie. 😀 Natomiast teksów leciało tyle różnych,
dziwnych, że nie będę przytaczać żadnego z nich, bo nie pamiętam. 😀
W piątek najpierw obudziłam się po dziesiątej, a potem jakoś po dwunastej, a tak mnie głowa bolała, no
tak mnie bolała, że myślałam, że umrę. Ale nic to, nieważne. Hubert do nas wpadł. Pozdrawiam go z tego
miejsca bardzo serdecznie, z nadzieją, że powtórzymy to raz jeszcze, koniecznie. O, nawet rymuję i nie
czuję. W ogóle on też to taki crazol, co się wszyscy naśmialiśmy, to nasze. Najlepsze było, i to muszę
opowiedzieć, siedzimy tak, Natalka coś się nagrywa Izie, znanej tu jako Hazel96 i zaczyna coś do niej
mówić z taką udawaną powagą. Ja tak siedzę koło Huberta, patrzę się na niego, on się patrzy na mnie i
oboje zaczynamy się śmiać. Ale wiecie, nie tak w głos, tylko tak ten, do siebie, że tak powiem, jakkolwiek
by to nie brzmiało. Natalia do nas podchodzi, pyta nas, co jest i… zaraz, jak to wyszło… Czy to Hubert,
czy Natalka… Na pewno Hubert to powiedział, ale kto to wymyślił, nie pamiętam, w każdym razie, padł
tekst: "Puci puci". O, możecie uznać, że jesteśmy chorzy. 😀 Najlepsze, jak Natalia pytała, że do kogo
to było, czy do mnie, czy do niej. W końcu po dojściu do porozumienia, wyszło, że do niej. Ale teksty
leciały takie, że masakra. Także trzeba to powtórzyć. Hubercik wieczorem pojechał, a szkoda, bo jeszcze
by można było posiedzieć, ale się nie dało, a i tak się jeszcze biedak na przystanku wystał prawie godzinę.
Szkoooda, bo zimno było, a on tam sam stał. Eee nie, chyba, że te dziewczyny, co tam były, bo były jakieś
takie, gdzieś tam z daleka je słyszał, się nim zaopiekowały. 😀 Zasnęłam z soboty na niedzielę po pierwszej,
obudziłam się o czwartej, Natalia z Kamilem też się obudzili i znowu się naśmialiśmy, a w ogóle spać
nie poszliśmy, bo stwierdziliśmy, że nam się nie opłaca. Znaczy, my z Natalią nie poszłyśmy, ale Kamil
próbował, tyle że mu nie pozwoliłyśmy, bo on chrapie, ale chrapie tak mega. Ale choć miałam zatyczki,
to mi się w ten weekend wyjątkowo nie przydały. 😀 Na Sylwka się przydadzą. 😀 😀 😀 No a wczoraj wróciłam
do Warszawy, a w ogóle w pociągu jchałam z jakimiś laskami, ja nie wiem, co one oglądały, jakiś film
chyba, ale strasznie sięz niego śmiały, w sensie co chwilę śmiechem wybuchały, tam w ogóle jakaś kobieta
się darła, jakby jązażynali, jakieś dziecko płakało, ja nie mam pojęcia, o co z tym chodziło. 😀 😀 😀
Generalnie wyjazd uważam za udany, tyle, co się tam naśmiałam, to moje, mój dobry humor jeszcze teraz
mi został i jedyne, co muszę zrobić terazz, to porządnie to wszystko odespać. I nieważne, że boli mnie
noga, znaczy łydka, bo moje problemy złydką są standardem i tym nie ma, co się przejmować.
Tym pozytywnym akcentem kończę chyba, życząc wszystkim dnia miłego, pozytywnie zakręconego.
A. J.
Kategorie
Relacja z udanego weekendu
Witajcie.
Czas na spisanie wydarzeń weekendowych. 🙂
Piątek. Warszawę zasypało, na Centralny ledwo mi się dotrzeć udało. Przyznam szczerze, że naprawdę, łatwo
nie było, ale należę do ludzi upartych, więc dotarłabym tam nawet po trupach, jakby było trzeba. 😀 Na
Centralnym byłam godzinę przed przybyciem mojego pociągu, który i tak jeszcze się dodatkowo opóźnił.
13 odpowiedzi na “Relacja z udanego weekendu”
Cieszę się, że fajnie weekend spędziłaś.
A to, że fajnie widać przede wszystkim z chaotyczności i rozemocjonowania wpisu. 🙂
Pozdrawiam,
DP
Tak, super, że było miło 😀
Eeejj, Dawid, modyfikację wpisu napraw, bo ja zmodyfikowałam, a to i tak się nie naprawiło. 😀 😀 😀
Ach. Ja osobiście doświadczyłam tych fiksacji, co wyście tam odwalali, na naszy grupie whatssapowy. 😀
Piękne to było. 😀
Angelciu, nie można takich prywatnych rozmów Whatsappowych opisywać, hahaha.
taaaak sobota na niedziele od 3 do piątej. Natalia i te jej hm mrówki dobrze pamiętam? Ten weekend na
whatsapie był piękny, ale pewna audiodeskrypcja, która powstała w jego trakcie też hahahaha
Taaaak. 😀 😀 😀 Martyna wpie… Znaczy się, je płatki. 😀 😀 😀
Ej, nie groź mojej Angeliczce 😛
Eej, ale że kto mi niby zagroził?
no właśnie?
Teraz już nie wiem, prawdopodobnie miał to być komentarz do innego wpisu, a ja się pomyliłam.
Noo Weekend był genialny 😀 co się naśmiałyśmy to nasze haha 😀
Na pewno musimy to powtórzyć i to nie raz 😀 A co do Huberta to wątpliwe że te panie które tam były się nim zajęły… aczkolwiek teraz już nie pamiętam bo trochę czasu od tej sytuacji minęło.
Cóż ja jeszcze mogę powiedzieć o tym szalonym weekendzie?
tylko jedno…
Puci puci 😀
Hahahahaha, Natalia, przestań, błagam, bo umrę i nie wstanę, jak umrę. Znaczy… Yyyy… To chyba oczywiste.
Ale tak musimy to powtórzyć. 😀