Kategorie
Recenzje

Jeannette Kalyta – Położna. 3550 cudów narodzin

„Jeśli się postaramy, życie może być jak wędrówka w letni dzień. Zadbajmy o to, by mieć jak najlepsze wspomnienia. Zamiast narzekać na pogodę albo na niewygodne buty, cieszmy się przyrodą i poznawaniem nowych ludzi. Jesteśmy tu w krótkiej podróży”.
„Czułe gesty, muśnięcie dłoni, ciepło i bliskość drugiego człowieka sprawiają, że jest nam łatwiej zmagać się z przeciwnościami losu czy bólem”.
„Za każdym razem, gdy cierpimy, kryje się za tym jakaś nieuświadomiona myśl. Tymczasem, bez względu na to, czy nam się podoba czy nie, pogoda się nie zmieni i zawsze znajdą się nieżyczliwi ludzie. Przestałam zamartwiać się rzeczami, na które nie mam wpływu”.
„Jeszcze wiele lat upłynie zanim uda nam się wykorzenić stare, utarte zwroty. (…) Słynne określenie 'odebrać poród’ przetrwało z czasów, gdy w kilka chwil po porodzie odbierano matce dziecko i odnoszono je na inny oddział. Ale czasy się zmieniły, może warto zmienić język. Do znudzenia wszystkim zwracam uwagę, że odbiera się życie, a porody się przyjmuje (witamy noworodka, przyjmujemy je na swoje ręce)”.
„Lęk moim zdaniem jest najgorszy, może zaburzyć wydzielanie hormonów i zatrzymać poród na każdym etapie. Matka przenosi lęk na dziecko, która instynktownie boi się wyjść na zewnątrz”.

"Jeśli się postaramy, życie może być jak wędrówka w letni dzień. Zadbajmy o to, by mieć jak najlepsze wspomnienia. Zamiast narzekać na pogodę albo na niewygodne buty, cieszmy się przyrodą i poznawaniem nowych ludzi. Jesteśmy tu w krótkiej podróży".
"Czułe gesty, muśnięcie dłoni, ciepło i bliskość drugiego człowieka sprawiają, że jest nam łatwiej zmagać się z przeciwnościami losu czy bólem".
"Za każdym razem, gdy cierpimy, kryje się za tym jakaś nieuświadomiona myśl. Tymczasem, bez względu na to, czy nam się podoba czy nie, pogoda się nie zmieni i zawsze znajdą się nieżyczliwi ludzie. Przestałam zamartwiać się rzeczami, na które nie mam wpływu".
"Jeszcze wiele lat upłynie zanim uda nam się wykorzenić stare, utarte zwroty. (…) Słynne określenie 'odebrać poród' przetrwało z czasów, gdy w kilka chwil po porodzie odbierano matce dziecko i odnoszono je na inny oddział. Ale czasy się zmieniły, może warto zmienić język. Do znudzenia wszystkim zwracam uwagę, że odbiera się życie, a porody się przyjmuje (witamy noworodka, przyjmujemy je na swoje ręce)".
"Lęk moim zdaniem jest najgorszy, może zaburzyć wydzielanie hormonów i zatrzymać poród na każdym etapie. Matka przenosi lęk na dziecko, która instynktownie boi się wyjść na zewnątrz".

Witajcie.
Na początku tak. Poleciła mi tą książkę Kasia, której bardzo, ale to bardzo serdecznie za owe polecenie dziękuję. 🙂
Książkę przeczytałam w bardzo krótkim czasie, znaczy jak na mnie w bardzo krótkim. Była na tyle wciągająca, że nie byłam w stanie się od niej oderwać. Wręcz nie mogłam. Jak już się odrywałam, to z trudem, bo korciło mnie, by czytać ją dalej. No ale do rzeczy.
Mamy kilka cytatów na początek, to może teraz kilka słów o książce, jak i o samej autorce.
Jeannette Kalyta jest położną. Droga, którą musiała przejść, by nią się stać, nie była prosta, ale jak to mówią: Po trupach do celu. Oczywiście, jak każdy z nas, autorka miała wahania, niepewności, o których zresztą pisze bardzo otwarcie. Nie wiedziała, czy chce zostać położną. Ale w końcu została.
Małe wyjaśnienie. Książka nie opisuje 3550 cudów narodzin, bo żeby to zrobić, trzeba by było mnóstwo stron zapełnić, ale opisuje te porody, które w niej pozostawiły najgłębszy ślad. Takie, które były nie tylko zabawne, ale też trudne, niekiedy nawet bolesne.
Opisuje również swoje własne porody, pierwszy, który przeżywała w bardzo trudnych warunkach, w dzisiejszych czasach nie do pomyślenia i drugi, późniejszy, który przeżyła dużo lepiej niż ten poprzedni.
Jak sama pisze we wstępie, książka ta jest dla niej bardzo, bardzo osobista, często miała tak, że potrafiła w nocy wstać, żeby coś napisać.
To ona po swoich doświadczeniach wpadła na pomysł, by po porodzie dziecko nie było od razu zabierane od matek, ale by najpierw poczuło ciepło swojej rodzicielki, by ona mogła się z nim przywitać. To Jeannette właśnie podtrzymywała inicjatywę, która powstała, by kobiety mogły rodzić w domach, by przy porodzie byli obecni ich partnerzy. To ona również założyła własną szkołę rodzenia.
Mnie osobiście się tą książkę czytało bardzo przyjemnie, wręcz z zapartym tchem. Nie wiem, jakby się ją czytało w formie tekstowej, podejrzewam, że miałabym podobne odczucia, ale audiobook, który został nagrany przez samą autorkę, jest naprawdę fantastyczny.
Polecam tę książkę wszystkim tym, którzy chcieliby się dowiedzieć jak wiele się zmieniło przez te wszystkie lata. Polecam ją też tym, którzy lubią takie klimaty.
Osobiście żałuję, że książka nie jest dłuższa, że skończyła się tak szybko, ale jak napisałam na początku, gdyby Jeannette chciała opisać wszystkie porody, musiałaby poświęcić na to mnóstwo czasu. 🙂
Pozdrawiam i z całego serca zapraszam do lektury.

13 odpowiedzi na “Jeannette Kalyta – Położna. 3550 cudów narodzin”

przeczytałam chyba z 5 razy. Książka też pokazuje ciekawe przypadki medyczne. Szkoda, że nie opisała wszystkich porodów przeczytałabym i z pewnością by mnie nie znudziły. Myślę, ze każdy znajdzie w niej cośdla siebie 🙂

O tak, mnie też by nie znudziły. Ale ile by czasu musiała poświęcić. 😀

Hmm, zaciekawiłaś mnie. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że czytasz takie książki 🙂

Ta była pierwsza i szczerze mówiąc, przeczytałam więcej w podobny sposób napisanych.

Nawet ja ją przeczytałam 😉 i bardzo mi się podobała 😉 na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę 🙂

Ooo, słuchajcie Natalki, bo jak ona mówi, że książka jej się podobała i że do niej wróci, to na pewno tak będzie. 😀 I to znaczy, że naprawdę warto ją przeczytać. 😀

Hmmm. Andżeliczko, czy mogła byś się podzielić? Ty polecasz same cudowne książki. Więc stwierdziłam, żę i ta pewnie jest super. 🙂

Hmmmm. A posiadasz może w txt? Jeśli nie, to chętnie przygarnę i audiobooka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink