Przychodzę z kolejną recenzją. W zasadzie nie wiem, od czego zacząć, bo to jest jedna z tych książek, które na trochę w pamięci zostają.
Nie sądziłam, że kiedyś sięgnę po biografię osoby związanej ze sportem. Serio, zawsze jakoś tego typu tematy mnie odrzucały i jakoś nie czułam przekonania.
Z tą książką – jak się okazało – było trochę inaczej.
Wszystko się zaczęło od wywiadu, który znalazłam w necie. Już nie pamiętam, jakim cudem na niego natrafiłam, w każdym razie wywiad mi się spodobał, informacja o książce mnie zaciekawiła, więc czekałam.
Gdy w katalogu Audioteki pojawił się audiobook, wysłuchałam darmowy fragment, wciągnęło, więc zakupiłam i z przerwami, bo z przerwami, ale udało mi się dobrnąć do końca.
Gdyby nie to, że nie miałam czasu na tyle, by przeczytać ją ciągiem, bo lektura ma prawie 5 godzin, pewnie już dawno napisałabym o niej kilka słów, ale że skończyłam dopiero dziś nad ranem, no to…
Przejdźmy jednak do samej historii Kamy – jak ją wszyscy nazywali.
Kama, a właściwie Kamila Skolimowska to córka Teresy i Roberta Skolimowskich. Książka zaczyna się od wspomnienia rodziny, przyjaciół, prezenterów, kiedy to Kamila zdobywa złoty medal w Sydney w rzucie młotem, nie mając jeszcze osiemnastu lat.
Następnie zaczynamy poznawać młociarkę od początku, poczynając od narodzin, poprzez wzloty, upadki, kończąc na jej śmierci.
Choć zmarła w wieku 27 lat, to przeżyła wiele przez ten czas. Ktoś stwierdził w książce, że ona przez to, co robiła (treningi, zgrupowania, zawody, itd) nie miała czasu żyć. A ja myślę, że przeżyła swoje życie najlepiej jak umiała i gdyby nie przedwczesna śmierć, przeżyłaby je jeszcze lepiej, jeszcze barwniej, jeszcze pełniej.
Książka jest podzielona na rozdziały, a każdy rozdział ma malutkie podrozdzialiki. Jeśli idzie o lektora audiobooka, też jest świetny i serio, jeśli bym miała czytać ją raz jeszcze, to tylko w tej konkretnej wersji, w żadnej innej.
Tak sobie myślę, co mogłabym jeszcze napisać. Szczerze mówiąc nie wiem. Myślę, że historia Kamili pokazuje, że warto dążyć do swoich celów za wszelką cenę, bo jeżeli się czegoś pragnie, to można to osiągnąć, wystarczy tylko chcieć.
Uważam też, trochę zdradzając koniec książki, że Kama w pewnym momencie wiedziała, że na dniach umrze i dyskretnie, subtelnie wręcz, wszystkich na tą śmierć przygotowywała, chociaż wydaje mi się, że nikt z rodziny na to tak nie patrzył, dopóki nie doszło do tragedii.
Najgorsze było to, że gdy zmarła, nie było przy niej nikogo bliskiego, poza przyjaciółką, której i tak nie wpuścili do sali. Ale nie było przy niej ani matki, ani ojca, ani brata ani narzeczonego, bo do tragedii doszło w Portugalii, a wszyscy jej bliscy zostali w Warszawie.
Mimo tak przedwczesnego odejścia, a co za tym idzie, smutnego zakończenia historii, książkę polecam z jeszcze jednego względu. Mimo wszystko jest bardzo pozytywna, pełna anegdot, wspomnień rodziny, przyjaciół, sportowców, znajomych, nauczycieli… Każdy daje coś od siebie, opowiadając historyjki z życia Kamy. Wypowiadają się tam naprawdę bardzo różni ludzie, bardziej lub mniej znani.
Nie żałuję, że ją przeczytałam i mam nadzieję, że wy też, jeżeli sięgniecie po jej lekturę, również nie będziecie zawiedzeni.
Kategorie
2 odpowiedzi na “3. Tomasz Czoik, Beata Żurek. – Kama. Historia Kamili Skolimowskiej”
Pamiętam dzień 18 lutego 2009. Leżałam w łóżku,było po godzinie 23, moim towarzyszem było radio, Polskie radio, Prgram Pierwszy.To była środa, smutnaśroda. Powiedzieli,żeKamila Skolimowska nie żyje. Jak to? Nie rozumiałam tego. Na drugi dzień, albo w ten sam, puścili jej głos i jakiśurywek zdania,nie pamiętam,płakałam… Bardzo mnie to poruszyło. 🙁
Ja szukałam w necie czegoś, co by pokazało, jaki miała głos, ale niestety, nie widzę niczego takiego.