Witajcie.
Dawno żadnych przemyśleń nie było, a że obecnie jestem w nastroju typowo przemyśleniowym, to może warto by kilka słów napisać.
Na początek może kilka słów wyjaśnienia, skąd się wzięły moje dzisiejsze przemyślenia.
Mam przyjaciela, który choruje na dystrofię mięśniową Duchenne'a, inaczej mówiąc zanik mięśni. Wyróżnia się kilka rodzai dystrofii mięśniowych, lecz ta dystrofia, Duchenne'a jest chyba najgorszą z dystrofii. Ci, którzy choć trochę są zorientowani w temacie, przez serial medyczny czy przez jakieś inne źródła, wiedzą, że choroba ta objawia się zanikiem mięśni. Na początku człowiek się jakoś porusza, wolniej, nie biega, nie skacze, ma problemy z równowagą i tak dalej, natomiast z wiekiem jest coraz trudniej, aż w końcu taka osoba ląduje na wózku. Jak też wiadomo, nie ma żadnego sposobu na wyleczenie się z tej choroby, więc w rezultacie takie osoby bardzo młodo umierają.
No, dość wstępu, czas na rozwinięcie.
Boże, jakie życie jest kruche. Słuchajcie, dowiedziałam się dzisiaj, że choroba postąpiła tak bardzo, że zaatakowała mu serce i… nie mogę, nie mogę wyjść z oszołomienia. Pierwszy straszny szok już minął, ale mam poczucie, że… nie wiem, czuję się tak jakoś… Straszne to jest, po prostu. Przecież życie jest takie kruche, a my… Niekiedy ludzie drą ze sobą koty o jakieś błachostki, nie wiem, że ktoś komuś coś źle powiedział, że jak ta osoba mogła tak zrobić… A przecież dla takiego człowieka takie drobiazgi wcale nie są ważne. On bierze z życia garściami tyle, ile się da, nie przejmując się takimi drobiazgami. Jasne, przejmuje się tym, że nie wiem, coś mu się rozsypało, związek przykładowo, bo tym to się każdy przejmuje, ale nie przejmuje się drobiazgami typu, że ktoś coś komuś źle powiedział, bo jego to po prostu nie interesuje. On korzysta z życia tak jak tylko może, robi dla siebie, dla innych tyle, ile może, nie czekając na to, co przyniesie kolejny dzień. Nie oczekuje też od nas litości, może wsparcia, ale nie litości.
Także taka moja rada. Korzystajmy z życia tak bardzo, jak tylko możemy. Nie kłóćmy się o jakieś błachostki, bo naprawdę, w życiu nie o to chodzi. Ja rozumiem, że dla każdego co innego jest problemem, ale… dajmy spokój z błachostkami. Pomyślmy o tych ludziach, którzy cierpią dużo bardziej od nas i cieszmy się z tego, co mamy, doceniajmy to piękno, które jest wokół nas, doceniajmy życie, szanujmy ten dar.
Tyle ode mnie.
Przepraszam, że tak refleksyjnie dzisiaj, ale nie mogłam się powstrzymać, a jak się wypisałam, to mi się lżej zrobiło.
Pozdrawiam.
A. J.
Spieszmy się kochać ludzi, czyli o tym, jakie życie jest kruche
Witajcie.
Dawno żadnych przemyśleń nie było, a że obecnie jestem w nastroju typowo przemyśleniowym, to może warto by kilka słów napisać.
Na początek może kilka słów wyjaśnienia, skąd się wzięły moje dzisiejsze przemyślenia.
Mam przyjaciela, który choruje na dystrofię mięśniową Duchenne’a, inaczej mówiąc zanik mięśni. Wyróżnia się kilka rodzai dystrofii mięśniowych, lecz ta dystrofia, Duchenne’a jest chyba najgorszą z dystrofii. Ci, którzy choć trochę są zorientowani w temacie, przez serial medyczny czy przez jakieś inne źródła, wiedzą, że choroba ta objawia się zanikiem mięśni. Na początku człowiek się jakoś porusza, wolniej, nie biega, nie skacze, ma problemy z równowagą i tak dalej, natomiast z wiekiem jest coraz trudniej, aż w końcu taka osoba ląduje na wózku. Jak też wiadomo, nie ma żadnego sposobu na wyleczenie się z tej choroby, więc w rezultacie takie osoby bardzo młodo umierają.
No, dość wstępu, czas na rozwinięcie.
6 odpowiedzi na “Spieszmy się kochać ludzi, czyli o tym, jakie życie jest kruche”
Czasami trzeba się wypisać. Przykro mi z powodu Twojego przyjaciela. Nawet nie bardzo wiem, co mógłbym jeszcze napisać. Ja też, jak czasem popatrzę na problemy, które mają inni, to stwierdzam, że moja sytuacja w porównaniu z nimi jest naprawdę komfortowa. Inna sprawa, że ja byłem raczej zawsze typem optymisty, chociaż oczywiście momentami mam swoje przemyślenia. W każdym razie to prawda, że życie jest zbyt kruche, żeby marnować je na bezsensowne spory.
ziękuję Ci, Kuba. Prawda jest taka, że najbardziej czego się boję, to tego, że nie zdążę się z nim spotkać. Inna sprawa, że nie mogę się też tym zadręzać, bo oszaleję, więc… Trzeba pop prostu być w dobrej myśli. Poza tym, myślę, że on by nie chciał, żebym płakała czy coś, więc… staram się być silna. Tak czy inaczej dziękuję. 🙂
Wspieraj go. Nic więcej nie możesz zrobić. 😡
Wiem, wiem, że nic więcej nie mogę. Wiem…
przykro mi. 🙁
O kurcze, to rzeczywiście nieciekawie.