Kategorie
Co tam u mnie

Wolne było, ale się skończyło, czyli co u mnie słychać?

Witajcie.
Nie było mnie tu tak dawno, że można by mnie oskarżyć o zaniedbanie Eltenowej społeczności. A na dodatek,
jak już się tutaj pojawiłam, to było tyle wpisów, że musiałam to wszystko poogarniać. No ale do rzeczy.
Co tam u mnie? A no u mnie to tak. Była Natalka, tak jak pisałam, udało jej się przyjechać. W sobotę,
mimo tego, że padało, bo w zasadzie potem już przestało, pojehaliśmy do ARkadii, a w piątek… w piątek
szukaliśmy… korkociągu. Dopiero znaleźliśmy go w sklepie spożywczo-przemysłowym, a że ja poszłam w
klapeczkach, to mi się odciski porobiły. Właściwie tylko jeden odcisk mi się zrobił, ale dość porządny.
Co dalej? Wypiliśmy to wino, jak już w końcu zdobyliśmy ten korkociąg, obejrzeliśmy film "Wyjazd integracyjny".
Nawet w sumie spoko. Nie pamiętam, jak się skończył, ale i tak mi się podobał. 🙂
W sobotę, tak jak już pisałam, po południu pojechaliśmy do Arkadii, do plusa, bo Grzesiek umowę musiał
podpisać. Z tym też były perypetie, bo on ma w orange umowę, ale ta umowa to jakaś pokrętna jest, bo
nie na abonamnet, ale na kartę i w ogóle, najpierw nie chcieli numeru wydać, bo źle wniosek w plusie
wypełnili i w ogóle masakra. A jak Grzesiek poszedł do orange, żeby się dowiedzieć, co on właściwie za
umowę ma, to powiedzieli mu, że gdyby ją chciał zerwać tamtego dnia, to by musiał pięćdziesiąt złoty
kary zapłacić. No chyba nie. A potem poszliśmy do Grycana, też w ARkadii, na dobre, pyszne lody. No kocham lody z Grycana,
mówię Wam. Wszystkim polecam, drogie, ale dużo i dobre. No i jakoś w sumie zleciało.
W niedzielę nie robiliśmy nic ciekawego. W sumie nikomu się nic nie chciało, lenia wszyscy jakiegoś przez
cały dzień mieliśmy. Obejrzeliśmy "Nic śmiesznego", o kolesiu, któremu nic w życiu ciągle nie wychodziło.
Reżyserem filmowym zostać chciał, ale za każdym razem z jakiegoś powodu go z filmów wyrzucali.
Na końcu jego żona z córką zabiły go kaloszem. Serio, nie kłamię. Ta żona tego Adama kazała tej córce
przynieść tasak, on się przeraził i zmarł od uderzenia w gardło kaloszem, bo myślał, że dostał tasakiem.
Wczoraj z kolei miałam dzień napięty i pełen nerwów, gdzieś tak do południa chyba, czy dłużej trochę.
No w każdym razie sytuacja była taka, że w zeszłym tygodniu nie dostałam przelewu z firmy. Dzwoniłam
i do banku i do firmy, nie było wiadomo w sumie dlaczego. Szef twierdził, że pod moim imieniem ma numer
konta mój, ale tak naprawdę to nie był mój, tylko mojego kolegi, zresztą ten kolega już to konto zamknął,
więc pod jego imieniem był mój numer konta, a jak go skreślili, to dlatego ja nie dostałam przelewu,
bo skreślili mój numer konta,
bo on poszedł w sumie nie wiadomo gdzie i zasadniczo masakra. Ale już się wszystko wyjaśniło, jutro pewnie
dostanę przelew, bo szef dzisiaj wieczorem z Węgier wraca. Ale na początku w ogóle nie dał sobie przetłumaczyć,
że mógł nas numerami kont pozamieniać, dopiero potem. No to prosił kadrową, żeby w jego imieniu mnie
przeprosiła i tak. Dobrze, że to się wszystko wyjaśniło i że mamy takiego wyrozumiałego właściciela.
Jak mu w ogóle wytłumaczyłam, w czym rzecz, to śmiał się, bo wczoraj do niego dzwoniłam.
Z kolei wieczorem obejrzeliśmy "Seksmisję", a po "Seksmisji" dostałyśmy z Natalią takiej śmiechawki,
że nie mogłyśmy się kompletnie uspokoić. No ja to ż ze śmiechu płakałam, a wszystko przez ten nieszczęsny
film. 😀
A dzisiaj Natalka pojechała, bo jutro do pracy musi iść, a wieczorem przyjeżdża Linux. Paulina znaczy,
nie mylić z systemem komputerowym. 😀
To tyle ode mnie, koń… Aaa nie, nie napisałam jeszcze o jednym. Bo Grzesiek wziął telefon z plusa,
X-Perię L1 i zamieniłam się z nim telefonami. Nie żałuję, bo naprawdę, fajny telefon. Nie mówię, że Nexus
jest zły, ale XPeria fajniejsza. 😀 Co prawda z odbieraniem był problem, bo robi się to dość pokrętnie.
Niby przesuwa się dwoma palcami w prawo, ale trzeba to zrobić nie dość, że w odpowiedni sposób, bo palce
muszą być złączone i położone na ekranie, tak żeby można było nimi przesunąć, to jszcze trzeba to zrobić
w wyznaczonym do tego miejscu.
To na serio na tyle, bo i tak się rozpisałam strasznie.
Trzymajcie się, pozdrawiam Was serdecznie, może przylecę z jakimś awatarem. Ale to tylko może. 😀

P.S. Znowu gram w Labirynt. Tak z nudów i żeby mieć czym się zająć. 🙂

A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

Dylemat książkowy, czyli co właściwie czytać?

Witajcie.
Tak sobie teraz pomyślałam, że Wam trochę pomarudzę i ponarzekam o tym, ile mam książek do przeczytania,
a ile mam napoczętych i nieskończonych. 😀
Nie wiem w sumie, od czego zaczać. Czytam ksiąmżki o Marku Grechucie i wierzcie, albo i nie, ale nie
mogę ich skończyć. I nie dlatego, że są nudne, ale bbardziej dlatego, że jak już się wieczorem kładę,
to z reguły zasypiam, no chyba, że nie mogę spać, ale w takich sytuacjach zazwyczaj mam rozłaodwaną moją
Sansę.
A co ciekawe, na przykład do takiego Harry'ego Pottera wracać uwielbiam, zwłaszcza do tych nowych, zremasteringowanych
i uzupełnionych wersji z Audioteki. Wciąż liczę na to, że czwarta część będzie w wykonaniu Fronczewskiego,
bo pierwszy jej rozdział w jego interpretacji brzmi mistrzosko, mówię Wam.
No i w zasadzie nie wiem, co tu zrobić, żeby się zmotywować, mówię Wam, czuję się strasznie jakaś przytłoczona
ilością książek, które chcę przeczytać. Chciałam się zabrać za "Dary Anioła", chyba taki tytuł ma ta
seria, ale też jakoś nie mogę się zmotywować. To samo z innymi książkami. Trlogię "Igrzyska śmierci"
też bym chciała przeczytać, ale też jakoś nie mogę się zabrać. W ogóle czytam też książkę w brajlu, "Dotrzeć
do celu. Czy niewidomy może zostać prezydentem" i też, podkreślam, też nie mogę jej skończyć. Naprawdę,
nie wiem, jak się zmotywować, no i w ogóle, od czego zacząć. Wiem, najlepiej to od tych, których jeszcze
nie skończyłam… No, słusznie chyba, prawda?
Dobra, kończę t moje narzekanie i wracam do pracy, bo wiercą mi tu za ścianą i skupić się nie mogę. Remonty
powinny być zakazane, zwłaszcza, gdy są one przez sześć dni w tygodniu od samego rana.
Pozdrawiam.
A. J.

Kategorie
Awatary

Helen Jane Long – Broken

Witajcie.
Jako, że kocham pianinka maści wszelkiej, w ogóle instrumentale maści wszelkiej, to dzisiaj taki utowrek.
Mam z nim wiele skojarzeń, generalnie miło mi się przy nim pisze, czy robi cokolwiek, a i do przyjemnych
rzeczy pasuje. Właśnie. Czy ktoś skojarzy, gdzie ten utwór się pojawił? 😀
Pozdrawiam.
A. J.

Kategorie
Teksty i tłumaczenia piosenek

Sinead OConnor – Never Get Old

Witajcie.
Uznałam, że pokuszę się o znalezienie tłumaczenia. No i się pokusiłam.
Osobiście bardzo podoba mi się ostatnie zdanie, które – nie da się temu zaprzeczyć – jest bardzo prawdziwe,
patrząc na dzisiejszy świat i społeczeństwo.
Tłumaczenie wraz z tekstem poniżej.

Tłumaczenie:

[Psalm 91: 11-13]
11 Bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.
12 Na rękach będą cię nosili, abyś nie uraził swej stopy o kamień.
13 Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a lwa i smoka będziesz mógł podeptać.

Sinead O'Connor
Młoda kobieta z drinkiem w dłoni
lubi słuchać rock and roll’ a,
Porusza się z muzyką,
"Bo to nigdy się nie zestarzeje,
To jedyna rzecz,
Która nigdy się nie zestarzeje".
Młody człowiek w cichym miejscu,
ma jastrzębia na swym ramieniu.
Kocha tego ptaka ,
Nigdy nie zrani.
To jedyna rzecz,
Która nigdy nie może zranić.
Musi być tą jedną rzeczą,
Która nigdy nie może zranić.
Słońce na ulicy,
Wszyscy gdzieś śpieszą,
Żyją swoim życiem, pod osłoną
Ślepoty…
Ślepoty…
Ślepoty…

Tekst utworu:
[Psalm 91: 11-13]
11 òir thug sé ordú da aingil i do thaobh
tú a chosaint i do shlite go léir:
12 Iompróidh siad thú lena lámha
sula mbuailfí do chos in aghaidh chloiche.
13 Satlóidh tú ar an leon is ar an nathair:
gheobhaidh tú de chosa sa leon óg is a dragan.*

Sinéad O'Connor:
Young woman with a drink in her hand
She like to listen to rock and roll
She moves with the music
`Cause it never gets old
It's the only thing
That never gets old
Young man in a quiet place
Got a hawk on his arm
He loves that bird
Never does no harm
It's the only thing
That never can do no harm
Must be the only thing
That never can do no harm
Sun setting on the avenue
Everyone walks by
They live their life under cover
Being blind…
Being blind…
Being blind…

Kategorie
Znalezione, podesłane

Zaburzenie afektywne dwubiegunowe

Witajcie.
Dzielę się z Wami obszernym artykułem, który znalazłam. 🙂
Powodzenia dla tego, który przebrnie do końca. 🙂

Zaburzenie afektywne dwubiegunowe (choroba afektywna dwubiegunowa – CHAD, choroba maniakalno-depresyjna)

Wielu z nas od czasu do czasu miewa zarówno stany obniżonego nastroju jak i stany nadmiernego pobudzenia. Stykając się z sytuacjami trudnymi, które przerastają nasze dotychczasowe umiejętności zaradcze, bywa że odczuwamy przygnębienie, rozdrażnienie, płaczliwość, niechęć do podejmowania jakiejkolwiek aktywności, na nic nie mamy siły i ochoty. Jeżeli natężenie bodźca stresującego jest silne bądź/i oddziałuje on na nas przez dłuższy czas, to często mówimy, że dopadła nas chandra czy nawet depresja. Natomiast bywa również i tak, że ze względu na coś miłego co wydarzyło się w naszym otoczeniu, bądź niejednokrotnie bez istotnej przyczyny, dopada nas przypływ podniecenia, radości, niemal euforii. Czujemy nagły przypływ sił, mocy, co owocuje wrażeniem, że jesteśmy znacznie silniejsi niż w rzeczywistości. Każdy z nas miewa takie chwile. Jednakże co wówczas, gdy odczuwany nastrój i inne związane z nim czynniki występują w znacznym nasileniu, niemal sięgając skrajnych granic i występują naprzemiennie bez możliwości wyróżnienia jasnej przyczyny poprzedzającej ów stan? Jest to sygnał, że najprawdopodobniej osobie towarzyszy jeden z rodzajów zaburzenia afektywnego dwubiegunowego.
Zaburzenia afektywne zawdzięczają swą nazwę bezpośredniemu związkowi z afektem=> czyli emocjami, doświadczanymi stanami a więc i naszym nastrojem. Nieodłącznie związane są z nim dwa skrajne stany: mania- stan cechujący się intensywnym i nieadekwatnym uczuciem podniecenia i euforii, oraz depresja- uczucie niezwykle głębokiego smutku i przygnębienia. Ci z nas, którzy odczuwają „huśtawkę” tych dwóch nastrojów możliwe, że doświadczają zaburzenia afektywnego dwubiegunowego. U wielu osób pomiędzy epizodem nadmiernego pobudzenia psychoruchowego a epizodem silnie obniżonego nastroju odnotowuje się okres w miarę normalnego funkcjonowania (stan remisji). U niektórych wyróżnia się stany mieszane( współwystępowanie objawów manii i depresji) pomiędzy kolejnymi epizodami manii i depresji.

 
Zaburzenie afektywne dwubiegunowe-podział, przebieg, współwystępowanie innych zaburzeń

Zaburzenie nastroju w którym obecne są epizody manii bądź hipomanii i depresji. Zaburzenie afektywne dwubiegunowe (dalej określane jako z.a.d.) rzadziej występuje niż jednobiegunowe. Ryzyko występowania tego zaburzenia wynosi od 0.4%-1.6% (nie odnotowano istotnej różnicy u poszczególnych płci), zaburzenie jednobiegunowe ( depresja wielka) dotyka w przybliżeniu 21% kobiet i 13% mężczyzn. Nasilenie z.a.d. (podobnie jak jednobiegunowych) może być łagodne , umiarkowane lub poważne. Łagodne do umiarkowanych form nazywamy – cyklotymią, natomiast umiarkowane do poważnych określamy jako zaburzenie afektywne dwubiegunowe (I, II).
Choć początek z.a.d. może nastąpić w każdym wieku to stwierdza się, że typowy okres ujawnienia się choroby ma miejsce pomiędzy 20-30 rokiem życia. Częste są jednak przypadki, kiedy początek choroby ma miejsce między 15-19 rokiem życia, jednakże wówczas rzadziej się ją poprawnie rozpoznaje. Pierwszym zwiastunem zaburzenia jest najczęściej epizod depresji. Jeśli natomiast pierwszy pojawił się epizod manii to częściej u mężczyzn niż u kobiet.
Epizody manii trwają od 2 tygodni do 5 miesięcy; depresji są natomiast nieco dłuższe, od 4 do 9 miesięcy. Istnieją jednak formy z.a.d., które przebiegają z bardzo dużą częstością epizodów chorobowych. Okresy choroby są wówczas krótkie i szybko następują zmiany nastroju (mania przechodzi w depresję i odwrotnie). Wyróżnia się sezonową odmianę zaburzenia, kiedy epizody depresji występują regularnie w miesiącach jesienno-zimowych a okresy wzmożonego samopoczucia wiosną i latem.
Zaobserwowano, że wraz z  z.a.d. współwystępują takie problemy zdrowotne jak zaburzenia lękowe, uzależnienie od alkoholu, substancji psychoaktywnych (narkotyków), zespół deficytu uwagi.
Poniżej przedstawiono klasyfikację zaburzeń afektywnych dwubiegunowych według ICD10 (klasyfikacja międzynarodowa opracowana przez Światową Organizację Zdrowia – WHO)
Zaburzenia Nastroju (afektywne) F30-F39=> zaburzenia afektywne dwubiegunowe F31
F31 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe
F31.0 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, obecnie epizod hipomanii
F31.1 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, obecnie epizod maniakalny bez objawów psychotycznych
F31.2 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, obecnie epizod maniakalny z objawami psychotycznymi
F31.20 z objawami psychotycznymi spójnymi z nastrojem
F31.21 z objawami psychotycznymi niespójnymi z nastrojem
F31.3 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, obecnie epizod depresji o łagodnym lub umiarkowanym nasileniu
F31.30 bez objawów somatycznych
F31.31 z objawami somatycznymi
F31.4 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, obecnie epizod ciężkiej depresji bez objawów psychotycznych
F31.5 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, obecnie epizod ciężkiej depresji z objawami psychotycznymi
F31.50 z objawami psychotycznymi spójnymi z nastrojem
F31.51 z objawami psychotycznymi niespójnymi z nastrojem
F31.6 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, obecnie epizod mieszany
F31.7 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, obecnie remisja
F31.8 inne zaburzenia afektywne dwubiegunowe
F31.9 Zaburzenia afektywne dwubiegunowe nieokreślone
Występowanie różnych rodzajów depresji w zaburzeniach dwubiegunowych według DSM IV (klasyfikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego):
Depresja w cyktotymii – aktualnie bądź w okresie minionych dwóch lat osoba przeżywa epizody o charakterze dystymii (przewlekły obniżony nastrój) oraz jeden lub więcej epizodów hipomanii, kiedy osoba odczuwa znacznie podwyższony nastrój , rozdrażnienie, ale bez cech psychotycznych (urojenia, halucynacje).
Depresja w dwubiegunowym zaburzeniu afektywnym I – prócz epizodów wielkiej depresji osoba doświadczyła przynajmniej jednokrotnie stanu manii
Depresja w dwubiegunowym zaburzeniu afektywnym II – prócz epizodów wielkiej depresji osoba doświadczyła przynajmniej jednokrotnie stanu hipomanii
Szerzej o Cyklotymii
Cyklotymia to łagodna forma z.a.d.. Zaburzenie afektywne cechujące się cyklicznymi (naprzemiennymi) zmianami nastroju. Naprzemiennie występują stany depresji i hipomanii (łagodniejsze formy podwyższonego nastroju). Jest to zespół objawów zaburzenia afektywnego, w którego przebiegu nie odnotowuje się objawów skrajnych i cech psychotycznych (urojeń, halucynacji). Występujące epizody maniakalne czy depresyjne nie wpływają na znaczne pogorszenie funkcjonowania psychofizycznego, w porównaniu z ostrymi epizodami wielkiej depresji czy ostrymi epizodami maniakalnymi. W zaburzeniu cyklotymicznym obserwuje się silne wahania nastroju , powodujące zachowania nieprzystosowawcze, jednakże nie aż tak silne, by móc stwierdzić poważne zaburzenie typu zaburzenie afektywne dwubiegunowe I/II.
Epizod depresji w  cyklotymii nie ma charakteru wielkiej depresji. Owszem, cechuje go przygnębienie, brak zainteresowania aktywnością, która dotychczas sprawiała nam radość, brak apetytu, zaburzenia snu (zbyt długi sen/bezsenność), płaczliwość, alienacja, nadwrażliwość na bodźce. Jednakże obecność i nasilenie symptomów nie jest wystarczająca by móc zdiagnozować depresję wielką czy dystymię. Epizody hipomanii cechuje obecność wzmożonej aktywności, podniecenia i zmniejszonego zapotrzebowania na sen. (kryteria diagnostyczne manii zostały omówione przy charakterystyce zaburzenia afektywnego I/II poniżej). Pomiędzy epizodem depresji a hipomanii często występuje okres normalnego funkcjonowania.
By móc rozpoznać cyklotymię trzeba stwierdzić że przynajmniej na przestrzeni dwóch lat pojawiały się liczne epizody depresyjne i hipomaniakalne (u dzieci i młodzieży stwierdza się cyklotymię, jeśli okres trwał przynajmniej rok).
Co wyróżnia zaburzenie afektywne dwubiegunowe od cyklotymii i zaburzeń afektywnych jednobiegunowych?
W odróżnieniu od depresji wielkiej w przypadku tego zaburzenia osoba ma za sobą przynajmniej jeden epizod manii. Występują powtarzające się okresy euforii i depresji ale oprócz powyższych wyróżnia się również epizod mieszany, który cechuje się jednoczesnym występowaniem symptomów depresji wielkiej i manii. Kwestionuje się istnienie jednobiegunowego zaburzenia maniakalnego. Odnotowując epizod manii, hipomanii zakłada się istnienie zaburzenia afektywnego dwubiegunowego I/II bądź cyklotymicznego. Nawroty choroby mogą mieć charakter sezonowy- wówczas rozpoznaje się z.a.d. o przebiegu sezonowym. U większości osób w okresie remisji objawy ustępują i osoby poprawnie funkcjonują. Niestety nie u wszystkich. 20%-30% osób dotkniętych z.a.d. nawet w okresach remisji doświadcza trudności w codziennym funkcjonowaniu prywatnym i zawodowym, u podłoża którego jest chwiejny nastrój.
Faza depresyjna w zaburzeniu dwubiegunowym jest zasadniczo trudna do odróżnienia od wielkiej depresji, choć obserwuje się stosunkowo większe zapotrzebowanie na sen i przejadanie się. Podstawową cechą tego zaburzenia jest przeplatanie się epizodów maniakalnych i depresyjnych. Aż u dwóch trzecich przypadków epizody te występują naprzemiennie bez okresu względnie normalnego funkcjonowania pomiędzy fazą depresji i fazą manii.
W DSM IV wyróżnia się zaburzenie afektywne dwubiegunowe I i zaburzenie afektywne dwubiegunowe II. W z.a.d. II nie obserwuje się pełnych epizodów manii, ale epizody hipomanii jak w przebiegu cyklotymii. Jest to odrębne zaburzenie a nie lżejsza forma zaburzenia afektywnego dwubiegunowego I, gdyż tylko u 5% przypadków (u których współwystępuje hipomania z depresją) przeradza się w zaburzenie maniakalno depresyjne. Epizod manii tym różni się od fazy hipomanii, że w istotnym stopniu dezorganizuje życie jednostki. Osoba przejawia znaczne pogorszenie funkcjonowania społecznego i zawodowego. Rozpoznaje się manię, gdy stan ogólnie wzmożonej aktywności psychoruchowej utrzymuje się przynajmniej przez okres tygodnia, ponadto jeżeli w tym czasie ujawnią nie mniej niż trzy z następujących objawów: wzmożona aktywność zadaniowa powiązana z brakiem zmęczenia oraz gonitwa myśli lub subiektywne poczucie ich przyśpieszenia, roztargnienie(trudności z koncentracją); wzmożona potrzeba mówienia lub pisania; znacznie zmniejszone zapotrzebowanie na sen; zawyżona samoocena, poczucie wyższości, nieuzasadnione poczucie mocy, wielkości i siły; zachowania bezceremonialne, lekkomyślne, niedocenianie ryzyka; odrzucanie wszelkich hamulców kulturowych i społecznych; rozrzutność, nierozważne inwestycje finansowe; ryzykowne zachowania seksualne. Jak dotychczas zostało wspomniane wyróżnia się również epizody mieszane. Wówczas osoby podczas epizodu manii odczuwają również lęk, pogorszenie nastroju, czasem towarzyszą im myśli samobójcze. Mieszane epizody częściej przejawiają kobiety niż mężczyźni.
Istotnym jest postawienie odpowiedniej diagnozy, co nie jest łatwe u osób, którym towarzyszy zaburzenie afektywne dwubiegunowe I/II czy cyklotymia. Często dochodzi do błędnej diagnozy, kiedy to po wystąpieniu epizodu depresji diagnozuje się zaburzenie afektywne jednobiegunowe. Dlatego tak ważna jest dłuższa obserwacja i szczegółowy wywiad, by móc wykluczyć przebyty epizod manii/ hipomanii. Prawidłowa diagnoza jest istotna gdyż stosuje się inne leczenie w obydwu przypadkach, a zastosowanie leczenia odpowiedniego do zaburzenia jednobiegunowego w sytuacji gdy osoba przejawia zaburzenie dwubiegunowe zwiększa prawdopodobieństwo ponownego ataku manii.
Objawy psychotyczne w zaburzeniu afektywnym dwubiegunowym
Schizoafektywne zaburzenie różnicuje się, jeśli objawom wielkiej depresji bądź w fazie depresyjnej z.a.d. u pacjentów towarzyszą zaburzenia poznawcze takie jak odrealniony sposób myślenia (urojenia), czy halucynacje (doznania percepcyjne odbiegające od rzeczywistości). Treść urojeń i halucynacji często jest niespójna z nastrojem. W przeciwieństwie do schizofrenii objawy psychotyczne są okresowe, co umożliwia stosunkowo dobre funkcjonowanie po ustąpieniu epizodu schizoafektywnego.
Etiologia zaburzeń afektywnych dwubiegunowych
Wyróżnia się zarówno przyczyny biologiczne jak i psychospołeczne, choć zakłada się znacznie silniejszy wpływ na pojawienie się zaburzenia pierwszych z wyróżnionych.
Przyczyny biologiczne – Dziedziczenie z.a.d. jest częstsze niż jednobiegunowego. Uwarunkowanie tego zaburzenia ma najprawdopodobniej charakter poligenowy. Badania wykazały, że zakłócenia w równowadze neuroprzekażników: serotoniny, dopaminy, norepinefryny są czynnikiem biochemicznym, będącym jedną z przyczyn ujawniania się zaburzenia . Podczas epizodów manii poziom zarówno dopaminy jak i norepinefryny jest znacząco podwyższony. Inne czynniki biologiczne, mogące stanowić przyczynę zaburzenia to: zakłócenia czynności osi przysadka-podwzgórze-nadnercza, przysadka-podwzgórze-tarczyca, zakłócenia rytmów biologicznych.
Przyczyny psychospołeczne – Stresujące przeżycia we wczesnym stadium choroby mogą przyspieszać pojawienie się epizodów maniakalnych i depresyjnych. Wraz z rozwojem choroby Kolejne epizody rzadko są wynikiem stresujących sytuacji, gdyż często występują niezależnie. Jednakże kolejne badania dowodzą prawdopodobieństwo, że sytuacje stresujące mogą wyzwalać kolejne epizody manii i depresji. Ponadto wykazano, że stresujące przeżycia przedłużają trwanie epizodu. Według podejścia psychodynamicznego zaburzenia maniakalne i depresyjne są przejawem obron organizmu w związku z ciężką sytuacją stresującą. Nadmierna aktywność może być np. próbą odsunięcia myśli od traumatycznego zdarzenia. Przejście od manii do depresji (zgodnie z wspomnianą teorią) ma miejsce w momencie załamania się funkcji obronnych manii, natomiast przejście od depresji do manii następuje celem podjęcia obrony przed dalszym pogrążaniem się w poczuciu własnej bezwartościowości.

Leczenie i jego wyniki

W lecznictwie farmakologicznym zaburzeń afektywnych jedno i dwubiegunowych znalazły zastosowanie leki przeciwdepresyjne, neuroleptyki, anksjolityki. Podanie leków przeciwdepresyjnych (trójpierścieniowych) pacjentom, u których epizod depresji jest składową z.a.d. niejednokrotnie przyspiesza pojawienie się epizodu maniakalnego. W związku z powyższym lekarze coraz częściej przypisują leki antydepresyjne należące do grupy zwrotnego wychwytu serotoniny (np. Prozac). W przebiegu z.a.d. najczęściej stosuje się lit celem stabilizacji nastroju. Działanie soli litu jest zarówno przeciwdepresyjne i przeciwmaniakalne, dlatego w znacznym stopniu zapobiega cyklicznemu następowaniu po sobie epizodów manii i depresji. U osób z diagnozą z.a.d. zaleca się stałe przyjmowanie litu, co w znacznym stopniu ogranicza występowanie nawrotów choroby, jednakże nie eliminuje ich występowania całkowicie. Niestety terapia litem niesie ze sobą niepożądane skutki uboczne : pogorszona koordynacja ruchowa, kłopoty żołądkowo-jelitowe, zakłócenia pracy nerek. Pacjentom nie reagującym na lit podaje się leki przeciwdrgawkowe, natomiast pacjentom, u których występują objawy psychotyczne włącza się środki neuroleptyczne. Prócz farmakoterapii niejednokrotnie w leczeniu stosuje się elektrowstrząsy. Jednakże najlepsze wyniki uzyskuje się, gdy działanie środków farmakologicznych, niekiedy wspomagane elktrowstrząsami, uzupełnia indywidualna lub grupowa psychoterapia, pomagająca choremu w osiągnięciu stabilnego i długotrwałego przystosowania.
Barbara Krzyślak
psycholog

Bibliografia:
Baldwin D.S., Hirschfeld R.M.A., (2001), Depresja, Via Medica, Gdańsk
Carson C. R. , Butcher N.J., Mineka S., (2006), Psychologia zaburzeń, GWP, Gdańsk
De Walden-Gałuszko K., (1999), Zarys psychopatologii ogólnej i psychiatrii, WUG, Gdańsk
Preston J., , (2004), Pokonać depresję, GWP, Gdańsk
Zimbardo P.G., (2002), Psychologia i życie, PWN, Warszawa

Źródło: http://www.afektywni.pl/zaburzenieafektywnedwubiegunowe,35,l1.html

Pozdrawiam.

A. J.

Kategorie
Awatary

Sinead OConnor – Never Get Old

Witajcie.
Może najpierw powiem, dlaczego ten utwór.
Po pierwsze dlatego, że występuje w niej ukochany przeze mnie wokal. 🙂 Ciekawa jestem, czy zgadniecie
kto to. Ci, co wiedzą, niech się nie wypowiadają. 😀
Po drugie dlatego, że dzisiaj przeczytałam artykuł o Sinead i aż się przeraziłam. Nie miałam kompletnie
zielonego pojęcia, że cierpi ona na zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Straszna choroba, naprawdę. Najgorsze
jest to, że nie jest to pierwsza osoba, o której wiem, że na to cierpi. Marek Grechuta też miał tę chorobę
stwierdzoną. Ale o tej chorobie będzie w następnym wpisie, tak dla przybliżenia faktów, gdyby ktoś nie
miał o niej pojęcia. A tymczasem, zostawiam Was z utowrem. 🙂
Pozdrawiam.
A. J.

Kategorie
Co tam u mnie

O moim weekendzie słów kilka i co tam jeszcze?

Witajcie.
Wczoraj miałam pisać, ale jakoś brakło mi motywacji i nie napisałam.
Dzisiaj natomiast uznałam, że napiszę.
W piątek po południu wpadli do nas znajomi, osób trzy, czyli łącznie było nas pięcioro. To, co się naśmialiśmy,
to nasze. Już nie pamiętam, z czego, w każdym razie, bardzo fajnie było się spotkać. Zwłaszcza, gdy się
widzi tak rzadko. W ogóle moja mama chciała, żebyśmy pojechali nad morze, ale akurat w ten weekend, co
mieliśmy plany, więc nie udało się. W sumie może to i lepiej, bo nie wiem, czy bym przeżyła cały dzień
w jej towarzystwie. Szanuję moją mamę, naprawdę, w końcu jest moim rodzicem, ale niekiedy doprowadza
mnie do szewskiej pasji.
Wracając jednak do weekendu, mojego dobrego humoru nawet mi nie popsuły moje zatoki, choć nie powiem,
bolały niemiłosiernie. Ale wyszliśmy na dwór, bo akurat wieczorem się fajnie chłodno zrobiło, posiedzieliśmy
na ławce, potem z Grześkiem poszłam się przejść i jakoś przeszło.
W niedzelę szkoda było się rozstawać, bo weekend był naprawdę bardzo fajny i udany. Miałam koledze zaśpiewać
"It's In The Rain", ale w końcu znowu do tego nie doszło. Nie, nie zapomniałam. Po prostu do tego nie
doszło. A już drugi raz się widzieliśmy i drugi raz nie zaśpiewałam. 😀 No, ale do trzech razy sztuka,
więc jak się zobaczymy za trzecim razem, to może w końcu zaśpiewam. 🙂
No a poza weekendem? Poza weekendm to nic ciekawego. W piątek może Natalka wpadnie, ale tylk może, bo
pociąg ma późno, więc jest bardzo mała szansa na to. No chyba, że zdąży na pociąg wcześniejszy.
To chyba tyle. Kończę to moje skrobanie i przesyłam wszystkim pozdrowienia. 🙂
A. J.

Kategorie
Znalezione, podesłane

Biedna bogata dziewczynka

Witajcie.
Wiem, że to nie grudzień ani nic, ale kiedyś, dawno temu przeczytałam ten tekst, chyba w jakimś czasopiśmie,
a teraz, po wielu poszukiwaniach, znalazłam go w internecie.
Z tego, co pisze autorka, historia jest prawdziwa. Nie wiem w ogóle, jak można tak dzieci traktować,
ale to ja i nie muszę wszystkiego rozumieć.
Życzę Wam miłej lektury i – jak zawsze – czekam na opinie i komentarze.

Pracowałam u dziwnych ludzi. Córkę podrzucali obcym ludziom, nie obchodzili świąt…
Olivka była smutnym, zamkniętym w sobie dzieckiem.
Kończyłam wstawiać naczynia do zmywarki, gdy usłyszałam dzwonek mojej komórki. Nawet nie musiałam patrzeć na wyświetlacz, wiedziałam, kto dzwoni.    
– Słucham – rzuciłam mało uprzejmie.
– Nowakowa – usłyszałam. "A jakże", stwierdziłam w duchu. – Mąż ma zebranie, a mnie się też tu trochę przedłuża… Czy nie zechciałaby pani jeszcze posiedzieć z Olivią? Oczywiście zapłacimy ekstra.
– Dobrze – mruknęłam. – Czyli do której?
– Nooo – zawahała się. – Gdzieś tak do dwudziestej… No, maksymalnie o dwudziestej pierwszej któreś z nas się zjawi.
Zgodziłam się, zresztą nie pierwszy raz, bo co miałam zrobić. Zostawić siedmiolatkę samą w domu?
Pracowałam u Nowaków już prawie rok. Byli bardzo eleganccy, bardzo zamożni, bardzo nowocześni. Dużo pracowali, nawet w weekendy. On był prawnikiem, ona jakimś specem od reklamy. Mieszkanie mieli studwudziestometrowe, nie wiem po co, bo prawie z niego nie korzystali. Chyba tylko w nim spali. Nie mam pojęcia, jak im się udało zrobić tę Olivkę, tak napięte mieli oboje kalendarze. No i właśnie dlatego nie za bardzo mieli czas zajmować się córką. I tak trafili na mnie. Zaproponowali mi przez kuzynkę posadę gospodyni.    
Kiedy poszłam na tę tak zwaną rozmowę kwalifikacyjną, mało trupem nie padłam na widok tych marmurów, dywanów i sprzętów kuchennych. Wcześniej widywałam takie tylko w telewizji, i to w zagranicznych serialach. Strasznie byli sztywni i jacyś tacy podenerwowani. Ale do pracy mnie przyjęli.    
– Daliśmy córce na imię Olivia, bo to międzynarodowe imię. Gdyby chciała kiedyś w przyszłości zamieszkać za granicą, imię nie będzie jej ograniczać – wyjaśniła mi Nowakowa zaraz pierwszego dnia.     
Głupie mi się to jakieś wydało, ale tylko pokiwałam głową i zaczęłam się zapoznawać z moimi obowiązkami.         
Nie były wcale bardzo obciążające. Rano oni zawozili Olivię do szkoły. Oczywiście do prywatnej, dwujęzycznej. Ja ją odbierałam około trzynastej. Robiłam zakupy, dawałam małej jeść i dotrzymywałam jej towarzystwa. Trochę sprzątałam w domu, ale niewiele, bo raz w tygodniu na gruntowne sprzątanie przychodziła Irina, miła Ukrainka. Bardzo mi ta praca odpowiadała, bo moi synowie to już spore chłopy, sami się sobą zajmują. Ale jeść wołają, a na leki mojego męża też sporo idzie, więc każdy grosz się przydaje. Poza tym polubiłam Olivkę, choć Bogiem a prawdą, na początku bardzo trudno mi było złapać z nią kontakt. Była cicha, zamknięta w sobie, jakby trochę przestraszona. Prawie się nie śmiała, wciąż tylko siedziała w kącie z jakąś książką. Nie bawiła się lalkami, misiami, nie miała koleżanek.     
Im dłużej znałam Nowaków, tym jaśniej rozumiałam dlaczego. Ona po prostu nie miała żadnych lalek ani misiów. Rodzice powtarzali jej, że to zabawki dobre dla maluchów i że powinna się zajmować poważniejszymi rzeczami. Poważniejszymi! Siedmioletnia dziewczynka!
W ogóle ci jej rodzice byli jak z jakiejś dziwnej bajki. Do kościoła nie chodzili, no trudno, wiadomo, nie każdy musi wierzyć. Ale znajomych nie przyjmowali, z rodziną kontaktów nie utrzymywali, świąt żadnych nie obchodzili… No dobrze, Boże Ciało czy Wielkanoc to ja rozumiem, może dla kogoś te kilka dni świąt nie są aż tak ważne, ale żeby zupełnie lekceważyć Boże Narodzenie? Nie mieściło mi się to w głowie. Nowakowie nie kupowali sobie prezentów, nie mieli wigilijnej kolacji, nie stroili choinki, nie dzielili się opłatkiem, no nic, kompletnie nic. Ani z wiary, ani z tradycji, ani choćby dla zabawy.
W tym roku na początku grudnia nawet o to Nowakową zagadnęłam. Że zbliżają się mikołajki i takie tam.
– Pani Wandziu, my jesteśmy myślącymi, dorosłymi ludźmi, dla nas to są nic nieznaczące zabobony. Nie okłamujemy Olivki, że jest jakiś tam mikołaj, bo to byłoby nieuczciwe – wyjaśniła mi.
– No a w szkole? Przecież są organizowane mikołajki…
– Olivka w tym dniu po prostu zostaje w domu – usłyszałam.
Aż mi się serce ścisnęło na myśl o tej małej dziewczynce, pozbawionej tego dreszczu ekscytacji, niepewności, jaki dostanie prezent… Ale nic nie powiedziałam, nie moja to rzecz.
Tak samo nic nie mówiłam, gdy się zorientowałam, że oni w święta zamierzają pracować i że nie będą mieć nawet żadnego uroczystego obiadu. Swoje na ten temat myślałam, ale już dawno postanowiłam, że się  w cudze życie nie będę wtrącać.
Tylko że im bliżej było świąt, tym bardziej to przeżywałam. Bo przecież mała nie żyła w próżni, chodziła do szkoły, słyszała od kolegów o mikołaju, o prezentach, o choince, pierwszej gwiazdce… Widziała przystrojone ulice, wystawy… Co ona sobie musiała myśleć?
W dniu Wigilii Nowakowie oczywiście szli do pracy. Obiecali mi naprawdę niezły zarobek, więc zgodziłam się zostać z Olivką, tym bardziej, że mój mąż i synowie mieli zająć się wieczerzą.
– Ale maksymalnie do szesnastej – zapowiedziałam rano mojej pracodawczyni. – Potem mam gości.
– Dobrze, dobrze – rzuciła nieuważnie Nowakowa, zgarnęła torebkę i laptopa i wybiegła.
Olivka miała w szkole wolne, więc siedziałam z nią od rana. Ale się dziwnie czułam w tym domu… U mnie stała już przybrana choinka, na drzwiach wisiał piękny bożonarodzeniowy wieniec, lodówka była zastawiona świątecznymi przysmakami, chłopaki sprzątali… A tu nic. Jak zwykle sterylny porządek i ani jednej świeczuszki, ani gałązki, zero.
Olivka wstała wcześnie, jak co dzień, na śniadanie zjadła jajecznicę, a potem podeszła do okna i obserwowała padający śnieg. Popatrywałam na nią spod oka i zastanawiałam się, jak spędzi wigilijny wieczór. Pewnie w swoim pokoju, czytając książeczkę… Serce mi się ścisnęło.
Mimo wszystko postanowiłam ją ładnie, odświętnie ubrać. Potem przypomniałam sobie, że jednak mam coś, co mogłabym tej małej dać. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam dzwoneczek, który w weekend kupiłam na świątecznym jarmarku. Był delikatny, śliczny, zrobiony jakby ze srebrnych drucików. Kupiłam go pod wpływem impulsu, do niczego mi nie pasował, ale teraz pomyślałam sobie, że byłby ładną ozdobą w pokoju małej.
– Patrz, kochanie – podałam Olivii cacuszko. – Podoba ci się?  
– Jaki piękny! – powiedziała Olivka. – To… dla mnie? – spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Jeśli tylko chcesz – wzruszyłam ramionami. – Możemy powiesić do w oknie twojego pokoju, co ty na to? To będzie taka świąteczna ozdóbka.
Mała zawahała się.
– A mama… nie będzie zła? – spytała cicho.
– Myślę, że nie. To tylko zwykły dzwoneczek – powiedziałam. Rozpogodziła się.
– Chciałabyś pomalować? Mogłybyśmy narysować choinkę… – zaproponowałam.
– O tak, bardzo! – rzuciła z entuzjazmem.
Obserwując spod oka, jak Olivka sadzi na wymalowanej farbkami choince wielkie, kolorowe bombki, myślałam, że dzieci to jednak dzieci. Nie rozumieją świata dorosłych, ich zasad, ustaleń. Dlaczego jej rodzice nie umieli tego pojąć?
W pewnej chwili Olivka wstała i podeszła do swojego biurka.
– Coś pani pokażę, pani Wandziu – szepnęła i wyjęła małe ozdobne pudełeczko. – Ja za swoje kieszonkowe kupiłam rodzicom prezent… Taką bombonierkę…
Ech, dobre serce miało to dziecko. Szkoda, że jej rodzice zupełnie tego nie widzieli. – Myśli pani, że się ucieszą? – spytała.
– Na pewno – rzuciłam. – Każdy lubi dostawać prezenty.
– Tata mówi, że to głupi zwyczaj…
– To tylko słowa – wzruszyłam ramionami.
Minęła pora obiadu, coraz bliżej było szesnastej. Olivka siedziała w salonie, trzymając na kolanach tę swoją paczuszkę. Cała był czekaniem. Ona chyba miała nadzieję, że jednak przyjdą, przywiozą choinkę i prezent.
Niestety, jej rodzice się nie zjawiali. Dziesięć po czwartej Nowakowa przysłała mi SMS-a. "Mam tu drobne kłopoty, spóźnię się", przeczytałam i zazgrzytałam zębami.
– To mama? – spytała Olivka cienkim głosikiem.
Tylko pokiwałam głową.  
Po półgodzinie zadzwoniłam do mojej pracodawczyni, ale odrzuciła połączenie. Zagotowało się we mnie. Nie mogłam już patrzeć na smutną buzię tego dzieciaka. I nie mogłam znieść, że oni tak mnie lekceważą. Mnie i to dziecko! Bo może i nie obchodzili świąt, ale, do cholery, chociaż ze względu na córkę mogli tego jednego dnia wyjść wcześniej z pracy.
– Ubieraj się – powiedziałam do Olivii o siedemnastej piętnaście.
– Gdzieś idziemy? – spojrzała na mnie zdziwiona.
– Do mnie do domu. Poznasz mojego męża i synków – rzuciłam i podałam jej kurteczkę.
Potem zadzwoniłam do Włodka. Poprosiłam, żeby zaczęli podgrzewać dania.
– Moja kochana, tu już wszystko jest gotowe, stół nakryty, twoja siostra przyszła wcześniej trochę pomóc, nic się nie martw – rzucił zadowolony.
– No to dobrze. Ja zaraz będę. I przyprowadzę wędrowca – zapowiedziałam.
Prowadziłam Olivkę do swojego domu z duszą na ramieniu. Ale nie mogłam dzieciaka zostawić samego w tym… grobowcu! Bo ten jej dom był właśnie taki – wiecznie zimny i pusty.
Moja rodzina jest specyficzna. Moi dwaj synowie, Pietrek i Michał, to już prawie dorosłe chłopaki. Bardzo mi pomagają. Moja siostra Danka i jej mąż to dwie najbardziej hałaśliwe osoby na świecie. Ich starsza córka niebawem wychodzi za mąż, a młodsza ma dopiero trzynaście lat. Mój mąż po udarze porusza się na wózku, ale nie stracił pogody ducha. Z kolei jego brat w młodości dorabiał, grając na weselach i do teraz na rodzinnych uroczystościach wyciąga z futerału akordeon. I oni wszyscy przyszli do nas na Wigilię.
– To jest Olivka – powiedziałam po prostu, gdy weszłyśmy.
Moja siostra o nic nie pytała, chyba się domyśliła, co zaszło. Wyściskała małą, wycałowała i widziałam, że dziewczynka była tym bardzo oszołomiona. Zastanawiałam się, jak będzie się czuła w naszym mieszkaniu: ciemnym, ciasnym, zaniedbanych w porównaniu z jej apartamentem. Stała z boku i oglądała wszystko błyszczącymi jak w gorączce oczyma. I… uśmiechała się.  
Kiedy się dzieliliśmy opłatkiem, wcale się nie wstydziła. Jakby nagle wyszła ze swojej skorupy, wymyślała jakieś swoje śmieszne życzenia. Potem jadła, aż jej się uszy trzęsły, spróbowała wszystkich wigilijnych potraw. A później dzieci zaczęły się domagać otwarcia prezentów i trochę zmarkotniałam. Niepotrzebnie. Nie wiem, jak to się stało, chyba Danka naprędce odjęła jakieś drobiazgi z prezentu dla swojej córki. W każdym razie Olivka znalazła pod choinką dwie paczuszki ze swoim imieniem.
W jednej był miś. Wiedziałam skąd i spojrzałam na moich synów z uznaniem. Był dołączony w promocji do zestawu słodyczy. Darmowy, ale podobało mi się, że moje chłopaki się postarały, zrobiły małej prezent, choć przecież ich tak zaskoczyłam. W drugiej paczuszce – właśnie tej od mojej siostry – były jakieś spinki i gumki do włosów. Drobiazgi, mało warte, ale Olivka oglądała je raz po raz, tuliła misia i wyglądała na naprawdę szczęśliwą.
– Pani Wandziu… Pani Wandziu… – powiedziała mi nagle do ucha. – Nigdy nikt mi nie dał takiego prezentu.
Przygarnęłam ją tylko do siebie, bo co miałam powiedzieć?
Małej kleiły się oczy, ale za nic nie chciała się położyć. Śpiewała kolędy, chociaż większości słów nie znała. O rodzicach nawet nie wspomniała.
Ja za to wciąż o nich myślałam, ale ani mi się śniło do nich dzwonić. "Niech się podenerwują", pomyślałam złośliwie, a zaraz potem przez głowę przemknęło mi, że może wcale się nie niepokoją o córkę, bo wciąż są w pracy…
Było dobrze po dwudziestej pierwszej, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
– Oho, wędrowiec! – zakrzyknął mój szwagier, a mnie ścisnęło się serce, bo czułam, że to Nowakowie.
Otworzyłam. To rzeczywiście byli oni. Oboje. Wyglądali na wzburzonych.
– Jak pani mogła?! – zawołał on.
– Co pani wyrabia?! – krzyknęła w tym samym momencie ona. – Wracam do domu, a tu…
– A o której pani wróciła? – wpadłam jej w słowo.
– O dziewiętnastej – rzuciła zaskoczona.
– No właśnie. A umawialiśmy się na szesnastą! Nie odbierała pani telefonu! Nie zjawiała się! Jest Wigilia, a ja mam rodzinę! Jak państwo mogli? – wylałam na nich całą złość. Za to, jak potraktowali Olivkę, jak lekceważyli jej potrzeby, jak nie chcieli dostrzec, co jest dla tego dziecka ważne.
– Ale… Ale nic pani nie powiedziała, nie zostawiła wiadomości… – dukała Nowakowa.
– Tak państwa potraktowałam, jak państwo mnie – wycedziłam. – I Olivkę.
– A co ma do tego Olivka? – zdziwił się on.
– Nie rozumie pan? To jest dziecko! Państwa dziecko! A w ogóle państwa nie widuje! Nawet w święta – powiedziałam i nagle zorientowałam się, że może za daleko się posuwam. To przecież było ich życie, a ja tylko u nich pracowałam.
Nowakowa spuściła głowę.
– No dobrze, to może my po prostu weźmiemy córkę… – bąknęła.
– NIEEE! – usłyszałam i drgnęłam.
Obejrzałam się i zobaczyłam, że mój mąż stoi w progu pokoju, a za jego wózkiem chowa się Olivka.
– Ja nie chcę do domu! – zawołała. – Ja chcę tu mieszkać! Z panią Wandzią i panem Włodkiem!
Złapałam się za serce. Nowakowa pobladła i jakby lekko się zachwiała.
– Ja… My… To jest… – zaczęła dukać.
Staliśmy tam jak jakieś figury woskowe. Każdy chyba chciał coś powiedzieć, ale nikt nie znajdywał odpowiednich słów.  
– To może państwo wejdą? – zaproponował znienacka mój mąż.
Zerknęłam na niego zdumiona. Co jak co, ale pomysły Włodek zawsze miał przednie.
– A wie pan… Chętnie – rzucił Nowak.
Zatkało mnie. Jego żonę chyba też.
– No co? – odpowiedział na jej zdumione spojrzenie. – Ona nie chce iść z nami do domu, to może posiedzimy razem tutaj.
Na początku byli strasznie sztywni, zresztą moja rodzina też nagle jakby przystopowała z rubasznymi dowcipami i śpiewaniem. Ale nie minęło kilka chwil, a mój starszy syn zagaił do Nowakowej, mój szwagier do Nowaka i jakoś się wszyscy rozkręciliśmy. To była najdziwniejsza Wigilia w moim życiu. Kiedy po północy Nowakowie wychodzili, niosąc śpiącą Olivkę, byłam pewna, że mnie zwolnią, ale nawet się o tym nie zająknęli.
Patrzyłam przez okno, jak wsiadają do swojego luksusowego auta i pomyślałam, że może jeszcze jest dla nich nadzieja. I rzeczywiście, chyba coś do nich dotarło.
Kilka dni później Nowakowa wspomniała, że chciałaby przynajmniej dwa razy w tygodniu sama odbierać Olivkę ze szkoły.
– Wie pani, żebyśmy spędzały razem więcej czasu… – zaczerwieniła się.  
Podobno nawet planowali urlop, żeby wspólnie z Olivią pojechać w góry. Na cały tydzień! Siedem dni bez pracy… Jak to jednak święta zmieniają ludzi…
Imiona i nazwiska bohaterów zostały zmienione
Wanda I., 45 lat.

Pozdrawiam.

A. J.

Kategorie
Awatary

River Flows in you – Ukulele Version

Witajcie.
Tak mi się to spodobało, że muszę Wam to pokazać. Znalazłam dziś na yt i normalnie cudne. Piękniejsze
wersje tego mam na później, na razie zostawiam Was z tą.
Jestem ciekawa Waszych opinii i komentarzy. Mnie się t wersja podoba za względu na jej oryginalność.
Jest taka lekka, żywa. 🙂
Pozdrawiam.
A. J.

Kategorie
Awatary

Forteca – Orlątko

Witajcie.
Prawda jest taka, że ta piosenka nie ma chyba wiele wspólnego z powstaniem Warszawskim, ale bardzo ją
lubię, dlatego się nią z Wami dzielę.
Pozdrawiam i życzę miłego słuchania.

EltenLink